MON grozi zerwaniem umowy. Resort obrony może przestać finansować produkcję wież do rosomaków, ponieważ Bumar po raz kolejny spóźnia się z kontraktem.
– To skandal i skrajna nieodpowiedzialność ze strony Bumaru – irytował się wczoraj szef MON Bogdan Klich. Jego zdaniem z winy pancernego holdingu wali się ważna część planu modernizacji sił zbrojnych. Ale to nie wszystko. Wyposażenie w rosomaki naszych jednostek w Afganistanie oznacza bezpieczeństwo żołnierzy, a to – jak mówi minister – kwestia również polityczna.
Sytuację pogarsza fakt, że minister finansów odmówił sfinansowania w przyszłym roku dostaw rosomaków planowanych na 2008 r. Teraz luki w ważnym segmencie uzbrojenia naszych jednostek bojowych nie da się niczym zapełnić.
MON zamierza wyciągnąć konsekwencje wobec nierzetelnego potentata polskiej zbrojeniówki. – Poważnie myślimy o zerwaniu kontraktu, który powierzył finansowanie produkcji rosomaków spółce Bumar – powiedział „Rzeczpospolitej” minister obrony narodowej. Gen. Sławomir Szczepaniak, dyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych w MON, wylicza, że na operacjach finansowych związanych z produkcją transporterów Bumar zarabiał 18 mln zł rocznie.
To kolejna wpadka pancernej spółki. W zeszłym roku należące do holdingu Zakłady Mechaniczne Bumar Łabędy usprawiedliwiały opóźnienie w montażu i dostawach kilkunastu wież do rosomaków skutkami powodzi we Włoszech. To podobno z powodu kataklizmu włoski partner Bumaru Oto Melara nie dostarczył w porę części.
W tym roku szefowie zakładów w Łabędach tłumaczą, że znowu zawiedli ich zagraniczni poddostawcy. W opinii Jana Tyrki, wiceprezesa odpowiedzialnego w Bumarze za program rosomaka, komponenty przysyłane m.in. przez włoską Oto Melarę i innych poddostawców często nie spełniają wymagań, co paraliżuje produkcję. – Musieliśmy np. odesłać francuskiej spółce Selin wszystkie elektryczne motory. Przysłano je z tak poważnymi wadami, że nie można było uruchomić przekładni – mówi "Rzeczpospolitej" Tyrka.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bumar w tarapatach