Ogniotrwała grupa ma szanse bez większych strat zakończyć chińską przygodę. Lokalny partner chce odkupić jej udziały.
— Można zdecydować się na arbitraż w sądzie, ale to w Chinach trwa zwykle kilka lat, a rezultat jest niepewny, albo porozumieć się w sprawie ugody. Jestem zwolennikiem tego drugiego rozwiązania — mówi Józef Siwiec, prezes Ropczyc.
Agencja prawnicza Salans, doświadczona w takich działaniach na terenie Państwa Środka, pracuje nad konkretnym rozwiązaniem problemu. Sprawa jawi się w o tyle korzystnym świetle, że partner Ropczyc chce odkupić ich udziały.
Zakłady Magnezytowe ROPCZYCE SA na chiński projekt, którego z powodów formalno-podatkowych nie udało się uruchomić, wydały około 10 mln USD. Z tego 6 mln USD pod postacią technologii. W tej części rezerwy mają charakter księgowy, w momencie zainstalowania technologii w chińskim joint ventures powstał tam papierowy zysk, rezygnacja z projektu nakazywała więc zawiązać rezerwę. Zostanie ona rozwiązana, jak tylko technologiczny aport na skutek ugody lub likwidacji przedsięwzięcia uzyska status „dezaktywowanego”. Bez dodatkowych skutków, bo Ropczyce mają pełną kontrolę nad przekazanymi technologiami. Pozostałe 4 mln USD poszły na kupno maszyn oraz urządzeń i to w praktyce będzie przedmiotem gotówkowej transakcji z chińskim partnerem.
— Robimy wszystko, żeby na tym projekcie nie stracić —zapewnia Józef Siwiec.
Ropczyce rezygnują z chińskiego rynku. Mają tam biuro handlowe, a realizowane przez nie dostawy surowców stanowią poważny element obrotów grupy. Jest prawdopodobne, że gotówka, jaką Ropczyce zdobędą dzięki ugodzie, zostanie reinwestowana w Chinach. Spółka rozważa uruchomienie tam produkcji, lecz tym razem na własną rękę.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Dobry koniec chińskiej przygody Ropczyc