Dzień prawdy dla stoczni

Dzień prawdy dla stoczni
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes spacerowała w środę po Brukseli pod rękę z polskimi stoczniowcami. Ale nie zgodziła się na odroczenie - dziś, 26 czerwca do północy Komisja Europejska musi otrzymać ostateczny plan ratowania stoczni w Gdyni i Szczecinie.

Jeżeli Bruksela planów restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni nie otrzyma, będzie mogła zażądać zwrotu pomocy publicznej, jaką stocznie dostały po 1 maja 2004 r. A że szacuje się ją na 5 mld zł, nakaz zwrotu oznaczałby bankructwo firm - pisze "Gazeta Wyborcza".

Ministerstwo Skarbu Państwa zapewniało, że plany zostaną wysłane. I że zgodnie z wymogami Komisji przywrócą stoczniom rentowność, zredukują moce produkcyjne i zagwarantują prywatne inwestycje.

Optymizmu ministra skarbu Aleksandra Grada nie podzielają jednak związkowcy i dlatego ok. 300 z nich demonstrowało wczoraj przed siedzibą Komisji Europejskiej. "Nie odbierajcie nam miejsc pracy", "To, co Moskwa nie zdążyła, Bruksela dokończy" - głosiły ich transparenty.

Związkowcy namawiali Komisję, żeby dała Polsce więcej czasu na ratowanie stoczni. Delegację związkowców przyjęła komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, a na koniec spotkania nawet wyszła z jednym ze związkowców pod rękę. - Pani komisarz jest z nami i nie pozwoli nas skrzywdzić - krzyczał przez megafon Dariusz Adamski, działacz "Solidarności".

Jednak stanowisko Komisji się nie zmieniło. - To i tak są już doliczone minuty gry - mówiła Kroes. Przypomniała, że od czterech lat KE prosi kolejne polskie rządy o uzasadnienie pomocy publicznej.

Protest był spokojny, ale nie obyło się bez incydentu. W pewnym momencie związkowcy podzielili się na dwie grupy. Gdy ci z Gdyni i Szczecina spokojnie demonstrowali, ci z Gdańska zablokowali drzwi do siedziby Komisji. Konieczna była interwencja policyjnego negocjatora. Gdańscy wściekli się, bo ich przedstawiciela nie było w delegacji, która spotkała się z Kroes.

Kiedy związkowcy demonstrowali w Brukseli, w Polsce trwał festiwal wzajemnych oskarżeń o to, kto bardziej zaszkodził polskim stoczniom. Pierwszy do ataku ruszył PiS. - Wszystko wskazuje na to, że stocznie znalazły się w bardzo kryzysowej sytuacji z winy obecnego rządu, z winy Donalda Tuska - mówił prezes Jarosław Kaczyński.

Chwilę później szef Klubu Parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski w ostrych słowach wypomniał PIS, że to za jego rządów kłopoty stoczni stały się katastrofalne. I zapowiedział, że działania rządu skontroluje Najwyższa Izba Kontroli. - Już dzisiaj mamy wiele zarzutów. I jeśli one potwierdzą się w raporcie NIK, to były minister skarbu Wojciech Jasiński będzie pierwszym, który stanie przed Trybunałem Stanu - zagroził. - Szkoda, że prezes Kaczyński zapomniał wspomnieć, że to on sam nie dotrzymał pierwszego wyznaczonego przez Komisję terminu prywatyzacji stoczni. A miało się to stać w czerwcu 2007 r. - wtórował mu Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu.

PO przyznaje, że sytuacja jest krytyczna, ale przekonuje, że plany restrukturyzacji i prywatyzacji, które dziś trafią do Brukseli, uratują sytuację. - Nie czas na plan B - zapewniał "Gazetę" Tadeusz Aziewicz, poseł PO, szef sejmowej komisji skarbu.

Co takiego Komisja znajdzie w dokumentach, które dziś do niej trafią? Najwięcej wiadomo o planach, jakie potencjalni inwestorzy mają wobec Stoczni Szczecińskiej. Zarówno Mostostal Chojnice, jak i norweski Ulstein Verft zapewniają, że spełnią wyśrubowane wymogi Komisji.

Mostostal chce produkować prócz statków także wielkogabarytowe, stalowe elementy konstrukcyjne. Z kolei Norwegowie chcą ulokować w Szczecinie budowę specjalistycznych jednostek do obsługi platform wiertniczych. Tydzień temu przedstawiciele Ulstein Verft byli w Brukseli, gdzie z unijnymi urzędnikami konsultowali swoje pomysły.

Inwestorem dla Stoczni Gdynia ma być z kolei ukraińska spółka ISD, ta sama, która jest właścicielem sprywatyzowanej w 2007 r. Stoczni Gdańsk. Ta stocznia też ma kłopoty. Okazało się, że nie ma podpisanego i uzgodnionego z Komisją planu restrukturyzacji. Bez tego KE może zażądać od Gdańska zwrotu pomocy publicznej szacowanej na 700 mln zł.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Dzień prawdy dla stoczni

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!