Izraelski biznesmen Rami Ungar oświadczył w środę podczas ceremonii chrztu kolejnego samochodowca, wybudowanego w Stoczni Gdynia SA, że chce kupić akcje przedsiębiorstwa. Swoją decyzję uzależnia jednak od sprawnego działania rządu.
Rami Ungar ustosunkował się także do pomysłu komisarzy Unii Europejskiej dotyczącego ograniczenia produkcji statków.
Jak powiedział, w Stoczni Gdynia produkowanych jest każdego roku dwanaście dużych statków, po doinwestowaniu przedsiębiorstwa może powstawać tu o sześć statków więcej, jednak na to nie zgadza się Unia. Mało tego, komisarze unijni jeszcze chcą ograniczyć produkcję. To absurd. Jeżeli takie decyzje będą podejmowane to armatorzy zaczną zamawiać statki w Chinach i innych państwach azjatyckich.
Unia nakazuje ograniczenie produkcji tym firmom, które otrzymują pomoc publiczną. Ma to zapewnić równe szanse na rynku dla firm prywatnych, które na taką pomoc nie mogą liczyć.
Jak poinformował Kazimierz Smoliński, prezes Stoczni Gdynia SA, 75 proc. stoczniowych akcji, które posiada Skarb Państwa będzie mógł nabyć jeden inwestor lub konsorcjum tak, aby akcje przedsiębiorstwa nie zostały rozdrobnione wśród drobnych inwestorów. Takie są m.in. warunki, od których mogą rozpocząć się negocjacje dotyczące sprzedaży akcji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gdynia: izraelski biznesmen chce kupić stocznię