Na pracowników, szczególnie kobiety w wieku 40-50 lat pracujące w biurach Huty Stalowa Wola, padł strach. W firmie rośnie niepokój nie tylko związany z redukcją zatrudnienia, ale też z wynikiem finansowym
Wydawać by się mogło, że w obu branżach mamy hossę, a głównym problemem jest brak rąk do pracy. Okazuje się, że w hucie daleko jest do sielanki. Lepsze nastroje panują w części wojskowej - Centrum Produkcji Wojskowej. - Tu nie ma się o co bać. Są zamówienia na sprzęt wojskowy, za kilka miesięcy ta część huty powinna już odczuć lepszy czas - ocenia Kazimierz Rychlak, wiceszef zakładowej "Solidarności".
Ale część zajmująca się produkcją maszyn budowlanych odczuwa znaczne pogorszenie sytuacji. - Może to kogoś zaskoczyć, bo wydaje się na ogół, że w tej branży jest dobrze. Ale wynik HSW za osiem miesięcy tego roku jest naprawdę niedobry - mówi Rychlak.
Nie chce jednak zdradzić jaka jest strata huty w tym roku, bo jak tłumaczy, "mu wstyd". Wynikiem finansowym nie chce się chwalić zarząd firmy. Rzecznik prasowy Bartosz Kopyto przesyłał "Gazecie" maila, w którym napisał, że wskaźnik rentowności sprzedaży jest ujemny. Nieoficjalnie dziennik dowiedział się, że strata sięga kilkunastu milionów złotych, a na koniec roku może osiągnąć nawet 20 mln.
W planach rządowych huta jest przewidziana do prywatyzacji w perspektywie do 2011 roku. - Być może ubiegły rok to był najlepszy czas dla huty na prywatyzację. Ale to nie znaczy, że teraz w ministerstwie postanowimy przeczekać gorsze chwile. Nie, nadal uważamy, że przyszły bądź 2010 rok to będzie czas, w którym firma może przejść w prywatne ręce - ocenia mówi Jan Bury, poseł PSL-u z Rzeszowa i wiceminister skarbu..
O dziwo, związki zawodowe działające w hucie, a jest ich pięć, tylko przyklaskują perspektywie prywatyzacji. - My naprawdę chcemy prywatyzacji - mówią w największym związku "Solidarność".
- Słyszymy ze strony zarządu, że prywatyzacja nastąpi być może już w 2009 roku. My tylko marzymy o tym, byśmy zostali sprywatyzowani razem z częścią wojskową. Dlaczego? Bo to podniesie wartość firmy i po prostu w jedności siła - komentuje Czesław Bienias, szef związku zawodowego Ochrona.
Tymczasem szeregowi pracownicy huty dziś martwią się czym innym. Boją się, czy to właśnie oni nie dostaną wypowiedzenia z pracy. Władze HSW nie chcą zdradzić, ile osób musi odejść. - Nie są planowane zwolnienia grupowe - zaznacza Kopyto.
- Nie wiemy dokładnie, ilu osób będą dotyczyć zwolnienia. Nie wiemy, z jakich działów. Obserwujemy, że to dotyczy głównie kobiet na stanowiskach umysłowych w wieku 40-50 lat. Pojedynczym przypadkom staramy się w związku pomagać. Ale liczba 300 mnie przeraża. A o takiej liczbie do zwolnienia mówi się w hucie - mówi "Gazecie" Rychlak.
Zobacz także: Dobre perspektywy dla Huty Stalowa Wola