Nie dojdzie do rozmów Romana Karkosika z załogą miedziowej grupy Hutmenu. 5 lutego związkowcy poprosili biznesmena o spotkanie w celu omówienia trudnej sytuacji w firmie.
Związkowcy napisali, że działania właścicielskie względem Hutmenu są doraźne i ukierunkowane na szybki zysk z substancji niezwiązanej z przemysłem wytwórczym metali nieżelaznych. Chodzi o plany przeniesienia produkcji Hutmenu z Wrocławia do odległej o ponad 200 km spółki zależnej w Czechowicach-Dziedzicach. Na opuszczonej działce, położonej blisko centrum miasta, ma zaś zostać zrealizowany projekt deweloperski. Związkowcy nie chcą tracić pracy, nie wierzą też w sukces restrukturyzacji grupy na drodze koncentracji produkcji w Czechowicach - przypomina "Parkiet".
Roman Karkosik w piśmie z 12 lutego odpowiedział, że formalnie i w praktyce nie ma wpływu na decyzje podejmowane i realizowane przez zarząd oraz radę nadzorczą Hutmenu. Stwierdził, że może jedynie decydować o składzie rady nadzorczej Boryszewa. Przypomniał też, że walne zgromadzenie nie może wydawać poleceń radzie nadzorczej ani zarządowi, a rada nadzorcza nie może nakazywać określonych działań zarządowi (pełni tylko funkcję kontrolną).
Związkowcy przyjęli tłumaczenie Karkosika do wiadomości. - W takiej sytuacji będziemy dalej próbować rozmawiać z zarządem Hutmenu - powiedział "Parkietowi" Józef Symonowicz, szef "Solidarności". Przewodniczący przyznaje jednak, że bardzo duże zainteresowanie załogi budzi program dobrowolnych odejść z odprawami. Do końca marca każdy pracownik ma możliwość otrzymania równowartości maksymalnie ośmiu średnich pensji urlopowych (to 2,3 tys. zł). W styczniu zdecydowały się na to 33 osoby.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Hutmen: Karkosik nie pomoże