Czy rząd mógł uniknąć afery stoczniowej - wpadki z inwestorem, który miał za katarskie pieniądze uratować polskie stocznie, ale później w niejasnych okolicznościach wycofał się z transakcji? - docieka "Rzeczpospolita".
Stichting przedstawił 24 czerwca ministerstwu dwa akty notarialne, które potwierdzały, iż nabył udziały w dwóch firmach należących do Stoczni Gdynia - Euromos i Euro Rusztowania. Dzień po otrzymaniu m.in. tych dokumentów urzędnicy MSWiA wydali funduszowi zgodę na zakup nieruchomości. Problem w tym, że nie wiedzieli, iż otrzymane obie umowy nabycia udziałów w spółkach były już od dziesięciu dni nieważne. Fundusz nie wpłacił bowiem w terminie 7,2 mln zł za udziały w stoczniowych spółkach i umowy straciły ważność.