Zarząd analizuje, co zrobić z afrykańskim projektem. Rozważa odnowienie koncesji na wydobycie w Kongo. Analitycy podpowiadają, żeby nie wracać do inwestycji, która przyniosła spółce straty
Afrykańska przygoda KGHM, która kosztowala firmę już 40 mln USD trwa prawie dwanaście lat. Projekt jest ponownie analizowany po każdej zmianie warty w spółce. Co zrobi z nim prezes Mirosław Krutin?
Majątek spółki zależnej KGHM Congo, stanowią maszyny i hałda nieprzerobionej rudy (około 146 tys. ton). Firma zatrudnia tylko trzy osoby: prezesa, księgową i finansistę. Pracownicy biura prasowego koncernu nabierają wody w usta, gdy pytamy o KGHM Congo.
– Nie komentujemy spraw związanych z tą spółką. Sytuacja polityczna w Kongo jest skomplikowana. Tam nadal pracują nasi ludzie i dziś najważniejsze dla nas jest ich bezpieczeństwo – mówi Przemysław Ziółek z biura prasowego KGHM. Wydaje się jednak, że KGHM Congo istnieje tylko na papierze. Numery telefonów do spółki znajdujące się na stronie internetowej KGHM są nieaktualne.
Na ślad Konga trafiamy w raporcie skonsolidowany KGHM za pierwsze półrocze 2008 r. m.in. w części dotyczącej segmentów działalności koncernu. W podziale geograficznym wymieniono m.in. Francję, Wielką Brytanię, Niemcy, ale Kongo ukryto pod zakładką „inne kraje”. Aktywa posiadane w Kongo wyceniono na ponad 5,8 mln zł. Wydatki jakie spółka poniosła w I półroczu 2008 r. zostały podliczone na ponad 200 tys. zł. - pisze "Parkiet".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: KGHM wraca do Konga?