O zwolnieniach nie słychać, ale wstrzymano zatrudnianie na stanowiska robotnicze - wynika z wypowiedzi związkowców KGHM. Zarząd twierdzi, że szuka oszczędności w innych obszarach.
Zarząd KGHM zapowiedział już związkowcom, że nie zgadza się na podwyżki w tym roku, ale o cięciu zatrudnienia nie słychać.
- Jest zakaz przyjmowania nowych pracowników na stanowiska robotnicze - mówi Ryszard Zbrzyzny, szef ZZ Pracowników Przemysłu Miedziowego. - Będzie ich więc ubywać, ze względu na naturalne odejścia i wygasanie umów na czas określony - dodaje. Co roku w ten sposób odchodzi ze spółki kilkaset osób. W ubiegłym roku około 600. Taka liczba to ponad 3 proc. obecnego zatrudnienia, które wynosi 18,5 tys. osób. W spółkach zależnych pracuje jeszcze około 27 tys. osób.
- Pomysłów, dotyczących zwolnień, na szczęście nie ma. Redukcje wiązałyby się ze zmniejszeniem produkcji, co przy bardzo wysokich kosztach stałych pociągnęłoby dalszy wzrost jednostkowego kosztu produkcji - mówi 'Parkietowi" Zbrzyzny.
- Nie wiem, dlaczego związkowcy rozpowszechniają informacje o rzekomym zakazie zatrudniania - dziwi się Przemysław Ziółek z biura prasowego KGHM. - Zwolnienia pracowników z powodu kryzysu gospodarczego to dla firmy ostateczność. Robimy wszystko, aby do nich nie doszło. Skupiamy się na obniżaniu kosztów działalności, ponieważ gdyby rosły w takim tempie jak dotychczas, to za kilka lat mogłyby zagrażać istnieniu firmy - dodaje. Wylicza, że obniżce kosztów ma służyć centralizacja zakupów (około 200 mln zł rocznie). Przypomina, że zarząd w połowie grudnia nie zgodził się na wypłatę dodatkowej premii (50 mln zł). Podniesienie pensji w tym roku o 5 proc. kosztowałoby 100 mln zł. W 2008 roku średnia płaca w firmie wyniosła 6,6 tys. zł, a 7,9 tys. zł, jeśli doliczyć nagrodę roczną.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: KGHM: zwolnienia będą ostatecznością