Wstrzymanie inwestycji za pół miliarda złotych, zamknięcie jednej baterii i redukcja załogi. Częstochowska koksownia odczuła skutki wielkiego zastoju na rynku stali.
- Wtedy symptomy kryzysu faktycznie były, ale tak głębokiej recesji się nie spodziewaliśmy - przyznaje Tadeusz Wenecki, prezes koksowni.
Obecnie wiadomo, że spółka przetrwa tylko wtedy, gdy produkcję ograniczy do absolutnego minimum. Już teraz każda z dwóch baterii działa poniżej 50 proc. mocy projektowych. Utrzymanie ich w ruchu i składowanie niesprzedanego koksu generuje jednak ogromne koszty. W poszukiwaniu oszczędności zarząd zdecydował, że jeszcze w tym miesiącu zamknie ostatecznie jedną baterię. Z powodów technologicznych nie da się jej powtórnie uruchomić, w przyszłości trzeba ją będzie po prostu odbudować.
- Nie poddajemy się - twierdzi prezes Wenecki. - Cały czas myślimy o tym, że docelowo koksownia powinna mieć dwie baterie. Szukamy partnera, który pomógłby nam przetrwać ten trudny okres. Niestety, cięcia - choć na ostatku - obejmują także załogę.
Koksownia zatrudnia ponad 300 osób. Większość z nich to byli pracownicy Huty Częstochowa, którym Donbas w pakiecie socjalnym zagwarantował 10-letnie zatrudnienie. Redukcja obejmuje więc pracowników, którzy zostali zatrudnieni ostatnio na umowy na czas określony. - To trudne, bo naprawdę nie chcemy dzielić załogi na dwie kategorie - mówi prezes.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Koksownia jest w dołku, więc zwalnia ludzi