Od dłuższego czasu robimy wszystko, by zakłady te, normalnie funkcjonując, doczekały prywatyzacji. Na razie się to udaje - mówi minister Skarbu Państwa Aleksander Grad w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
- Chodzi tylko o to, żeby skarb Państwa musiał dołożyć jak najmniej. Tryb prywatyzacji w przypadku Gdyni wymaga zgody rządu. Taki sam wniosek – o aprobatę rządu – złożę w odniesieniu do Szczecina, choć tutaj ze względu na odmienną strukturę właścicielską nie ma takiego wymogu. Jedynym dobrym rozwiązaniem dla stoczni jest prywatyzacja – niezależnie od tego, czy Komisja Europejska zaakceptuje nasz program, czy nie - mówi minister skarbu.
- Od dłuższego czasu robimy wszystko, by zakłady te, normalnie funkcjonując, doczekały prywatyzacji. Na razie się to udaje. Jeśli złożymy programy przed 12 września i parafujemy umowy prywatyzacyjne, będziemy oczekiwali, by Komisja Europejska bardzo szybko wypowiedziała się w tej sprawie. Jeśli decyzja będzie pozytywna, to inwestorzy wezmą na siebie ciężar utrzymania stoczni do czasu podpisania ostatecznych umów prywatyzacyjnych. Już w tej chwili Mostostal Chojnice przygotowuje z Agencją Rozwoju Przemysłu rozwiązania, które pozwolą mu wspierać Stocznię Szczecińską - zapewnia A. Grad w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
- W przypadku Stoczni Gdańsk trudno mówić o jakiejkolwiek umowie ze Skarbem Państwa. Wszystkie gwarancje dla tej stoczni wynikają z umowy zawartej z jej ówczesnym zarządem. My prywatyzujemy stocznię gdyńską. Jeśli dojdzie do podpisania umowy prywatyzacyjnej, jej załącznikiem będzie wspólny program restrukturyzacji dla dwóch stoczni - mówi minister skarbu. - Ten program zakłada, że docelowo powstanie jeden podmiot gospodarczy, który będzie miał dwa zakłady. Nas interesuje, żeby i w Gdyni, i Gdańsku odbywała się produkcja stoczniowa. Natomiast decyzja, jak szczegółowo ją zorganizować, należy już do inwestora.
- Przy prywatyzacji mniejszościowym akcjonariuszem stoczni w Gdyni i Gdańsku pozostanie przez pewien czas Agencja Rozwoju Przemysłu. Utrzyma pakiet poniżej 25 proc., zgodnie z wymogami Komisji Europejskiej. Agencja, zgodnie z naszymi ustaleniami z inwestorem i Komisją, zyska w umowie prywatyzacyjnej – jako spółka skarbu państwa – uprawnienia do analiz, czy przekroczono założenia programu restrukturyzacyjnego, m.in. co do zysków czy przychodów ze sprzedaży nieruchomości. Jeśli te parametry będą wyższe od założonych, to ARP w imieniu skarbu państwa odbierze część pomocy publicznej udzielonej stoczniom. Chcemy uniknąć takiej sytuacji, jak w przypadku Polskich Hut Stali, które też przekazywano za długi przy niewielkich przychodach ze sprzedaży akcji, a w ciągu roku, dwóch koniunktura pozwoliła inwestorowi to wszystko odrobić. Jeśli w wyniku restrukturyzacji stocznie przyniosą większy zysk, niż założymy, inwestor podzieli się nim ze skarbem państwa. Jeżeli mimo restrukturyzacji będzie gorzej – to ryzyko inwestora. Mamy w tym zakresie już niemal wszystko wynegocjowane poza tym, co będzie przez pięć lat, w okresie między 2012/2013 a 2016/2017. W przypadku SSN celem jest sprzedaż wszystkich udziałów. Nie wykluczamy jednak także wariantu analogicznego do Stoczni Gdynia - mówi A. Grad.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kosztowna prywatyzacja stoczni