Modernizacja armii pod znakiem zapytania. 130 mld zł to za mało?

Modernizacja armii pod znakiem zapytania. 130 mld zł to za mało?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Po wstępnych analizach okazało się, że planowane wydatki 130 mld zł, w perspektywie do 2020 roku, to zdecydowanie za mało na realizację planu modernizacji armii. Potrzeba co najmniej dwa razy tyle. Jak to się stało, że program został aż tak niedoszacowany? Czy powołanie Agencji Uzbrojenia usprawni zakupy? Pewne jest jedno, większość z tej kwoty ma trafić do polskich firm.

Uczestnicy debaty „Przemysł obronny w Polsce. Czas na nową strategię”, która odbyła się podczas VIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego, próbowali przeanalizować wady dotychczasowego planu modernizacji, zamierzenia MON oraz mechanizmy, które pozwoliłyby skutecznie realizować zakupy dla armii.

Z jednej strony istnieje pilna potrzeba unowocześnienia armii, ale z drugiej wydaje się, że ministerstwo obrony chce jedynie zaspokoić podstawowe potrzeby odkładając na „później” wielkie programy modernizacyjne.

- Odnoszę wrażenie, że przez wiele lat decyzje zakupowe miały charakter nie tyle merytoryczny, co przede wszystkim budowania aliansów międzynarodowych i zapewniania w ten sposób naszych międzynarodowych partnerów o naszej do nich miłości i oddaniu - mówił Krzysztof Krystowski, wiceprezes Finmeccanica Helicopter Division (właściciel PZL Świdnik).

- Rządy się zmieniają i wraz z nimi zmieniają się sympatie polityczne. Raz jest miłość do Francji i Niemiec, drugi raz do USA. Do tej pory nie było innej alternatywy. Jakie przełożenie mają na to polskie przedsiębiorstwa: PZL Świdnik, WB Electronics, czy nawet potężna państwowa Polska Grupa Zbrojeniowa z pracownikami zatrudnionymi w tych zakładach? A za naszymi konkurentami na wielkim, politycznym rynku stoją interesy ich wielkich państw - mówił Krystowski, który przypomniał, że właśnie mija rok od rozstrzygnięcia przetargu na śmigłowce wielozadaniowe. Śmigłowców nie ma i nie wiadomo, co dalej z przetargiem.

Jerzy Polaczek (poseł na Sejm RP, wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. wsparcia polskiego przemysłu obronnego, minister transportu i budownictwa w latach 2005-2006, minister transportu w latach 2006-2007) analizując kwestię helikopterów, przypomniał, że paradoks sytuacji poległ na tym, że w 2015 roku MON uzasadniał decyzję wyboru Caracali ulokowaniem montażu w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Łodzi.  

Polaczek zaprezentował wykaz tzw. rzekomych korzyści polskiego przemysłu obronnego z planu modernizacji. - 25 mld złotych na projekt gąsienicowego czołgu Gepard z zakupem zagranicznym i brakiem własnej oferty. Drugi projekt - pojazd gąsienicowy Borsuk - 23 mld złotych, również mamy kupować za granicą i brak oferty. Bezzałogowe systemy powietrzne Gryf-Zefir - mamy kupować za granicą i brak oferty. Dywizjonowy moduł wyrzutni rakietowych Homar. Wydatek 3 mld. Mamy iść w kierunku zakupu zagranicznego i brak oferty. Śmigłowiec wielozadaniowy - ten temat w toku - o kryptonimie Kruk - 4 mld - też zakup zagraniczny. Okręt podwodny Orka - 10 mld - zakup zagraniczny - wymieniał Jerzy Polaczek.

Podsumowując stwierdził: - Polska i MON muszą uzyskać jasny pogląd co do tego, jakie technologie jesteśmy w stanie wytworzyć własnymi siłami, również poprzez konsolidację sektora państwowego i prywatnego - mówił Jerzy Polaczek.- Pytanie: co po 2020 roku? Gdybym odpowiadał jako polityk, to określiłbym to jako model dotychczasowy, czyli prosty zakup produktu zagranicznego, który rujnuje polskie zdolności i stwarza sytuację, w której jesteśmy traktowani z punktu widzenia partnerów zagranicznych jak kolonia - dodał.

Powstaje pytanie, co mamy zrobić w Polsce? Program Modernizacji Technicznej do kosza, powołujemy Agencję Uzbrojenia? Uznajemy, że jesteśmy w punkcie 0?

Wojciech Pawłuszko, ekspert z Fundacji im. Lesława A. Pagi przyznał, że politycznie już podjęto decyzję. Plan będzie skorygowany ale też - co ważne - polski przemysł ma możliwość, aby uczestniczyć w modernizacji, lub dostarczać technologie, czy współpracować z partnerami zagranicznymi. - Inna sprawa to decyzyjność MON. Problem polega na tym, że stanowisko ministra obrony to „gorące krzesło”. Od 1989 roku mieliśmy 18 ministrów. Jak możemy jakąkolwiek strategię dla przemysłu - czy to zakupową, czy przemysłową - realizować, jeśli ciągle zmienia nam się minister? - zastanawiał się ekspert. Teraz - jego zdaniem - jest szansa na całą kadencję, więc tzw. „decyzyjność” jest możliwa. System zakupu uzbrojenia jest w gestii polityki zbrojeniowej, departament w MON-ie ma obowiązek monitorować system zakupów zgodnie z regulaminem MON. Jeśli system zakupów jest niesprawny, to ma obowiązek reagować i go zmieniać, i ma instrumenty, by to zrobić.

Kolejna sprawa to - zdaniem eskperta - interes bezpieczeństwa państwa, który umożliwia kierowanie zamówień do polskiego przemysłu. - Możemy z niego korzystać. Mamy wykaz przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu obronnym - i państwowe i prywatne firmy - powinniśmy korzystać i z tych i z tych - stwierdził. - Co więcej, minister obrony narodowej ma obowiązek - przy realizacji programów zakupów uzbrojenia - uwzględniać potencjał krajowego przemysłu zbrojeniowego. Kolejna kwestia to inspektorat uzbrojenia. Warto wspomnieć o agencji francuskiej, która jest bardzo sprawna, zatrudnia 1500 osób. Inspektorat Uzbrojenia zatrudnia 400 osób. Możemy wzmocnić go kadrowo, budżetowo, myślę, że nie przekracza to możliwości budżetu państwa. Czy ta zmiana będzie szła w kierunku nowej agencji, czy innego podmiotu, to jest pytanie otwarte. Nie chcę na nie odpowiadać. To decyzja należąca do rządu. W każdym razie wzmocnienie kadrowe i finansowe inspektoratu uzbrojenia jest pożądane - dodał Wojciech Pawłuszko.

Ekspert odniósł się też do kwestii offsetu. To instrument wsparcia przemysłu szeroko stosowany na świecie. - Pisząc komentarz do ustawy offsetowej, która niebawem się ukaże, analizując regulacje, doszliśmy do wniosku, że offset jak najbardziej może być korzyścią dla przemysłu - dodał.

Zdaniem Pawła Poncyljusza, problemem nie jest posiadanie, czy brak agencji uzbrojenia. - Problemem nie jest jakość produktów, ale odwaga w podejmowaniu decyzji. Tak naprawdę urzędnicy w MON-ie, do wiceministra odpowiedzialnego za zakupy włącznie, boją się podejmować decyzje. Biorą pieniądze, by to robić, a robią wszystko, by tego nie robić. W myśl zasady - jak nie wiesz co zrobić, to powołaj zespół, więc zespołów na różnych szczeblach mamy dziesiątki. Każdy powie: wszystko jest regulaminowo. Efekt? Sprzęt postradziecki nam zardzewiał, a nowego nie ma - stwierdził Poncyljusz.

Wojciech Pawłuszko zgodził się z opinią Poncyljusza. - System zamówień musi być uproszczony. Oczywiście inspektorat uzbrojenia w obecnym kształcie, czy w innym, powinien być beneficjentem zmiany systemowej przy zakupach uzbrojenia.

Zdaniem Krystowskiego plan modernizacji technicznej, nie był żadnym planem. - To były zebrane różne części programów, które były już wcześniej przygotowane, bo potrzebowaliśmy śmigłowca, bo potrzebowaliśmy systemu obrony przeciwrakietowej, bo potrzebowaliśmy czołgów… Wszystko to razem zebraliśmy i ktoś policzył ile na to wydamy. To wszystko zsumowano i wyszło 130 mld złotych w ciągu 10 lat, czyli średnio 13 mld rocznie. Z jednej strony nie potrafimy wydać tego, co żeśmy sobie zaplanowali, a z drugiej to, co zaplanowaliśmy - i tu zgadzam się z obecnym kierownictwem MON - to jest co mniej więcej dwa razy za mało - mówił Krystowski.

Jerzy Polaczek uważa, że nieoszacowanie programu modernizacji armii w gruncie rzeczy stawia przed rządem najbardziej elementarne pytania w kontekście tego, o czym wcześniej wszyscy poprzednicy mówili. - Na nowo zdefiniowanie wymiaru finansowego. Druga kwestia to - obok programu modernizacji armii - program modernizacji infrastruktury drogowej czy kolejowej - dodał.

Uczestnicy debaty wielokrotnie zwracali uwagę na niedowład organizacyjny w zamówieniach dla wojska. Krytykowali program modernizacji. Nasuwa się więc pytanie, czy jesteśmy w Polsce w stanie wypracować takie mechanizmy, które byłyby trwałe i skuteczne, niekoniecznie idealne. Czy w ogóle istnieje na to szansa? Wojciech Pawłuszko zwrócił uwagę, że fundamentem rozwoju przemysłu jest wieloletnia stabilność i konsekwencja. Innowacyjność i inne cechy to są pochodne tego podstawowego fundamentu.

- Planowanie w okresie 10-letnim jest niewystarczające. Rozwój przemysłu planuje się na lat 25, 50 i więcej lat, dlatego że opracowanie średniego zaawansowanego produktu technologicznie trwa od 5 do 10 lat. Nie mówię o badaniach podstawowych, które trwają znacznie dłużej. Silna współpraca wewnątrz kraju z podmiotami - niezależnie od struktury własnościowej - to jest stabilność, która będzie budowała. To jest droga od pomysłu do przemysłu - podkreślił Pawłuszko.

Natomiast Piotr Wojciechowski, prezes WBE uważa, że powinniśmy kupować polskie produkty, w polskich zakładach przemysłu obronnego, niezależnie od formy własności. Własność państwa jest w tym przypadku sprawą wtórną. - Zawsze powinniśmy wybrać przede wszystkim to, co jest produkowane w kraju, co ma udokumentowaną jakość oraz takie produkty, które mają szansę eksportową. To powinny być priorytety wyboru - mówił prezes Wojciechowski.

Polecamy: Wojciechowski, WBE: produkty dla wojska tylko z polskich zakładów

http://hutnictwo.wnp.pl/p-wojciechowski-wbe-produkty-dla-wojska-tylko-z-polskich-zakladow,274340_1_0_0.html

Jerzy Polaczek, uważa, że polski przemysł obronny, który chce rozwijać własne technologie jako produkt eksportowy nie uniknie konsolidacji kapitału państwowego i prywatnego, jeśli chodzi o rodzaje specjalności.

Jacek Libucha, ekspert The Boston Consulting Group  zwrócił uwagę, że w ramach programu modernizacji są elementy, co do których jest porozumienie i trzeba je „pchać do przodu” i kupować w tym niedoskonałym systemie, który mamy. - Jednocześnie budować zręby nowego mechanizmu, który by te zakupy realizował. Rozwiązaniem praktycznym, które wydaje się rozsądne jest robienie tego typu zakupów w formule projektowej - stwierdził

Terroryści, czy tradycyjna wojna? Czego boją się Polacy?

Z sondażu przeprowadzonego na potrzeby debaty wynika, że Polacy bardziej boją się ataków terrorystycznych niż tradycyjnego konfliktu zbrojnego. Większość uważa, że Polska może liczyć na wsparcie sojuszników, ale z drugiej strony NATO nie daje nam w pełni poczucia bezpieczeństwa.

Na pierwszym miejscu największych zagrożeń dla Polski znalazły się ataki terrorystyczne (próba 1000 osób). 24 proc. respondentów uważa, że konflikt zbrojny jest zagrożeniem dla Polski a wojna hybrydowa - 27 proc. Na pytanie "Czy Polska jest przygotowana na wypadek konfliktu?" 27 proc. respondentów odpowiedziało, że raczej przygotowana, a 43 proc. że raczej nieprzegotowana. Najmniej, bo 24 proc. badanych uważa, że Polska jest zdecydowanie nieprzygotowana do ewentualnego konfliktu. Czy, zdaniem Polaków, w razie konfliktu możemy liczyć wsparcie sojuszników? Według 74 proc. zdecydowanie oraz raczej tak.

Jacek Libucha, partner, The Boston Consulting Group Sp. z o.o. nie jest zdziwiony wynikami tego sondażu. Wynika to z prostego faktu, że ostatnio w programach informacyjnych najwięcej mówiło się na temat ataków terrorystycznych. - Codziennie jesteśmy epatowani takimi informacjami, więc nie dziwi mnie, że Polacy postrzegają ataki terrorystyczne jako największe zagrożenie - mimo, że nie pamiętam poważnego ataku terrorystycznego w Polsce. Ale odwróciłbym czytanie wyników. 52 proc., czyli więcej niż połowa Polaków czuje się zagrożona wojną - prawdziwą wojną - stwierdził ekspert.

Jerzy Polaczek zwrócił uwagę, że akty terrorystyczne są w świadomości społecznej bytami świadomej i powszechnej wyobraźni. - Globalna wioska, przepływ informacji online, która rozlewa się w przestrzeni publicznej, w przekazie tradycyjnym, telewizyjnym, radiowym, oddaje tę sytuację. Przez ostatnie lata nie dostrzegamy jednak polityki adekwatnej do zagrożeń. Np. w kwestii budowy odpowiednich systemów w zakresie cyberbezpieczeństwa. To piętno achillesowe w administracji publicznej. Nie jestem w stanie szczegółowo cytować raportu NIK-u, który był poświęcony tej tematyce w ciągu ostatnich tygodni, ale ja bym to zaakcentował jako zadanie pilne, z punktu widzenia najbliższej przyszłości - stwierdził Polaczek.

Krzysztof Krystowski dodał, że z punktu widzenia przemysłu wyniki badań opinii publicznej są drugorzędne. - One są ważne i powinny być ważne dla polityków, którzy na tej podstawie muszą kreować decyzje - stwierdził.

A jak wyglądają rzeczywiste zagrożenia?- zastanawiał się Krystowski i przytoczył omówienie książki napisanej przez emerytowanego amerykańskiego generała, który wyraźnie sugeruje, że prawdopodobieństwo poważnego konfliktu militarnego nawet z zastosowaniem broni nuklearnej - NATO z Rosją w roku 2017 jest istotne, nie do pominięcia. - To dopiero pokazuje, co mają w głowach ci, którzy siedzą w sprawie głębiej - mówił Krystowski.

Odnosząc się do zamachów terrorystycznych Krystowski zwrócił uwagę, że dla przemysłu ważne jest to, czym się kieruje Ministerstwo Obrony Narodowej. - Nie odbieram żadnych sygnałów dotyczących wsparcia tej część obronności państwa, która wiąże się z ograniczaniem zagrożeń terrorystycznych. Mamy za to silne sygnały, że mamy dostarczać bardzo szybko, wysokiej jakości sprzęt, ponieważ istnieje realne zagrożenie bezpieczeństwa państwa ze strony-  mówiąc wprost - naszego wschodniego sąsiada, w postaci konfliktu konwencjonalnego. Myślę, że to jest dla nas wyznacznik - podkreślił Krystowski.

Piotr Wojciechowski, prezes WB Electronics zastanawiał się czy respondenci zrozumieli pytanie dotyczące rzeczywistego konfliktu zbrojnego. - Wnioski są dwa: ankietowani nie rozumieją istoty współczesnego konfliktu, bo wojna w stylu II Wojny Światowej raczej nam nie grozi. Konflikt hybrydowy jest wojną otwartą, to nie jest wojna terrorystyczna, ale ma takie znamiona, bo obejmuje duże obszary i małe grupy działające jak terroryści. Jeśli patrzymy na istotę wojny terrorystycznej, to cyberprzestrzeń, infrastruktura energetyczna są podstawowymi elementami ataków. Musimy sobie zdawać sprawę, że tylko 15 proc. respondentów obawia się ataku na infrastrukturę czy na cyberprzestrzeń, a jednocześnie mówi, że obawiają się wojny terrorystycznej - stwierdził prezes.

Wojciech Pawłuszko uważa, że nie należy przywiązywać się do liczb z sondażu, ale przeanalizować ogólne trendy, które pokazują, że Polacy są świadomi zmian bezpieczeństwa wokół Polski. - Są zagrożenia i na wschodzie i na południu. Mamy większe możliwości zagrożenia atakiem terrorystycznym, bo mamy szczyt NATO, mamy Światowe Dni Młodzieży. Ale Polacy chcą silniejszej armii. W związku z tym plan modernizacji technicznej na pewno ma wysokie poparcie społeczne i nowe inwestycje w armię są jak najbardziej pożądane. Przemysł zbrojeniowy może liczyć na to, że szeroki strumień zamówień będzie płynął do zakładów, ponieważ Polacy tego oczekują - dodał.

Polecamy relacje i materiały filmowe z VIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbył się w Katowicach 18-20 maja br. 

×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Modernizacja armii pod znakiem zapytania. 130 mld zł to za mało?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!