Rządowi specjaliści mieli za mało czasu, żeby znaleźć odpowiednich inwestorów dla polskich stoczni. Teraz Komisja Europejska może nas za to ukarać
Plan zrobiono pod naciskiem Komisji Europejskiej, która domagała się, aby Polska przyspieszyła prywatyzację stoczni. Jeśli nie, zażąda zwrotu około 4 miliardów złotych pomocy budżetowej przyznanej przed laty stoczniom. O tym, że ostateczny termin to koniec czerwca, przypomniał przed miesiącem, po powrocie z Brukseli Piotr Woźniak, minister gospodarki.
Dopiero na 25 czerwca zaplanowano walne, które ma zdecydować o podniesieniu przez Skarb Państwa kapitału Stoczni Gdynia o 515 mln zł i całkowitej spłacie jej długów. - To zmieni sytuację stoczni i zwiększy zainteresowanie inwestorów. Sądzę, że rząd powtórzy zaproszenie do prywatyzacji i realnym terminem transakcji będzie jesień - wyjaśnia na łamach "Rz" Dariusz Adamski, członek rady nadzorczej stoczni i szef Sekcji Okrętowej NSZZ Solidarność.
Jego zdaniem Komisja Europejska zaakceptuje takie opóźnienie, bo trwają jeszcze negocjacje o redukcji mocy produkcyjnych i warunkach uzyskania rentowności naszych stoczni.
Agencja Rozwoju Przemysłu, która na znalezienie nabywcy Stoczni Szczecińskiej Nowa ma czas do końca czerwca, nie zdąży na pewno wybrać inwestora. Nie ma bowiem zweryfikowanego raportu SSN za 2006, niezbędnego dla sporządzenia memorandum informacyjnego - czytamy w dzienniku.
Termin powinien być przesunięty także dlatego, że Ministerstwo Skarbu nie ma pomysłu na to, kto powinien przejąć stocznie.
- Z uwagi na niewielką liczbę zainteresowanych zakupem i restrukturyzacją stoczni minister nie może z góry zakładać oczekiwanego profilu produkcyjnego dla poszczególnych spółek. To mogłoby dodatkowo ograniczyć i tak niewielkie grono potencjalnych inwestorów - stwierdził w "Rzeczpospolitej" Paweł Kozyra, rzecznik prasowy MSP.
Dodał, że preferowanym inwestorem będzie taki, który zapewni finansowanie stoczni w stopniu umożliwiającym realizację jej planu restrukturyzacji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nici z prywatyzacji stoczni