Spółka rozważa oddanie bankom-wierzycielom nawet połowy kapitału. Wszystko po to, by zgodziły się na układ. Po dużym spadku zamówień, firma szuka nowych kontraktów
- Chodzi o jeden z głównych banków „opcyjnych”, czyli taki, w którym mieliśmy bardzo dużą ekspozycję walutową – wyjaśnia Leszek Walczyk, wiceprezes Odlewni.
Strony negocjują obecnie porozumienie składające się z trzech elementów: umorzenia części zobowiązań, spłaty ich części w gotówce i konwersji długu na akcje spółki. Jeśli Odlewniom uda się podpisać taką umowę z pierwszym bankiem, z pozostałymi podobne rozmowy mogłyby pójść łatwiej. To ważne, ponieważ łącznie firma jest im winna ponad 100 mln zł.
- Liczymy, uda się zredukować te zobowiązania o ponad połowę. To byłoby sprawiedliwe – uważa Leszek Walczyk.
Ewentualne objęcie akcji przez banki (Citibank, Fortis, BGŻ, ING BSK i Millennium) zostałoby przeprowadzone w drodze emisji.
- Proponujemy, żeby banki obejmowałyby akcje po cenie nominalnej, która wynosi 3 zł (obecny kurs to około 0,56 zł – red.). Ich udział w akcjonariacie byłby poważny. Nie mogę wykluczyć, że wyniósłby ponad 50 proc. - mówi Leszek Walczyk.
To oznacza, że menedżerska spółka OP Invest, w której wiceprezes ma udziały, może stracić wiodącą pozycję w Odlewniach (dziś ma 43,6 proc. proc. głosów).
- OP Invest będzie nadal akcjonariuszem znaczącym, ale już nie strategicznym. W średnim terminie będziemy analizować możliwość wyjścia banków ze spółki. Prawdopodobnie poszukamy inwestora branżowego, który odkupiłby papiery zarówno od banków, jak i od OP Invest. Możliwe też, że zawrzemy koalicję z takim inwestorem – zapowiada Leszek Walczyk.
Niezależnie od negocjacji z wierzycielami Odlewnie kontynuują działalność operacyjną.
- Firma normalnie działa. Pierwsze dwa miesiące roku były w miarę dobre i pozwoliły osiągnąć dodatni wynik netto – podkreśla Leszek Walczyk.