Prokuratura przygotowuje list gończy za Borisem B., szefem rady nadzorczej Huty Pokój, oraz jego synem Davidem. Są podejrzani o wyprowadzenie akcji spółki o wartości ponad 400 mln zł. - Dzięki temu należące do nich cypryjskie spółki mogły przejąć kontrolę nad zakładem - twierdzą śledczy.
Zanim doszło do spłaty zobowiązań, przewodniczącym rady nadzorczej spółki GK został Boris B., a do zarządu i rady nadzorczej firmy weszły współpracujące z nim osoby. W jaki sposób? - Biznesmeni spotykają się w różnych okolicznościach i nawiązują współpracę - mówi Józef Jędruch.
Według prokuratury Boris B. i jego współpracownicy zdecydowali, że GK (zmieniła nazwę na Euro-Grupa) sprzeda pakiet większościowy akcji Huty Pokój. Kupcem został... David B., syn Borisa, oraz dwie kontrolowane przez nich cypryjskie spółki (potem David odsprzedał swój pakiet kolejnym rodzinnym spółkom). W ten sposób rodzina B. przejęła kontrolę nad hutą. - Za tymi transakcjami nie poszły jednak żadne płatności za akcje na rzecz Euro-Grupy - mówi prokurator Radosław Woźniak z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Co więcej, okazało się, że cenę pakietu akcji huty wyznaczono na mniej niż 2,8 mln dolarów, czyli poniżej ich wartości rynkowej. Biegli powołani przez prokuraturę wyliczyli, że akcje były warte ponad 400 mln zł!
Zaraz potem Boris B. został szefem rady nadzorczej Huty Pokój (pełni tę funkcję do teraz) i zdecydował, że spółka przez kilka lat będzie wypłacała swoim akcjonariuszom dywidendę z zysków. Dzięki temu huta przelała na rachunki cypryjskich spółek, kontrolowanych przez rodzinę B., około 80 mln zł.
Prokuraturę o wyłudzeniu akcji huty zawiadomił Andreas Paprotny, niemiecki biznesmen, który na komorniczej licytacji kupił Euro-Grupę. Liczył, że wraz z tą spółką przejmie też kontrolę nad Hutą Pokój. Dopiero po transakcji odkrył, że jej akcje zostały wyprowadzone.
Borisowi B., jego synowi Davidowi oraz dwóm współpracującym z nimi kobietom (wszyscy są obywatelami Izraela) śledczy chcą przedstawić zarzuty wyłudzenia akcji wartych ponad 400 mln zł. Ponieważ podejrzani przestali przyjeżdżać do Polski, a Boris B. nie pojawia się na spotkaniach rady nadzorczej huty, prokuratura zdecydowała się więc wysłać za nimi międzynarodowy list gończy. - Kilka dni temu sąd wydał już decyzję o tymczasowym aresztowaniu podejrzanych - potwierdza prokurator Woźniak.
Nie udało się nam skontaktować z Borisem B., a huta odmawia komentarza w sprawie listu gończego za szefem rady nadzorczej.