XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 20 godz
  • 40 min
  • 54 sek

Przyczyny błędów w zabezpieczeniach antykorozyjnych

Przyczyny błędów w zabezpieczeniach antykorozyjnych
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Na to co działo się do połowy lat 90. w Polsce z zabezpieczeniami antykorozyjnymi obiektów, najlepiej spuścić zasłonę milczenia. Nie miało to nic wspólnego nie tylko z profesjonalizmem, ale wręcz ze zdrowym rozsądkiem. Skutki zaś gospodarcze takiego stanu rzeczy były opłakane. Od połowy lat 90. mamy jednak w Polsce do czynienia z systematyczną poprawą sytuacji w zakresie zabezpieczania obiektów przed skutkami działania korozji. Niestety, jeżeli zważy się sytuację w tym względzie w innych krajach, to tempo procesu zmian na lepsze trudno uznać za satysfakcjonujące.

Środowisko korozjonistów szczególnie głośno i chętnie wskazuje na dwie podstawowe /jego zdaniem/ przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze - niską świadomość korozyjną /czytaj: wiedzę/ projektantów, inwestorów, niekiedy wykonawców, w ogóle całego społeczeństwa. Po drugie - niedoskonałości prawa /czytaj: m.in. Prawo budowlane, Prawo zamówień publicznych/ determinujące zbyt wysokie straty korozyjne. Tych przyczyn jest, niestety, więcej. Jedną z takich ważnych przyczyn /choć, wydaje się, nie należącą do kategorii podstawowych/ są błędy popełniane w trakcie wykonywania zabezpieczeń antykorozyjnych. "Ważnych", bo tego rodzaju sytuacje nie "robią dobrej reklamy" profesjonalnym, a więc skutecznym zabezpieczeniom i antykorozji w ogóle.

O tym warto rozmawiać, dyskutować. Stąd kolejną dyskusję redakcyjną, zorganizowaną przez Izbę, w cyklu publikowanych na łamach "Konstrukcji Stalowych", dyskusji na aktualne tematy, postanowiliśmy poświęcić tematowi, pod tytułem, "Błędy w wykonywaniu zabezpieczeń antykorozyjnych - przyczyny?"

W dyskusji udział wzięli:

- Andrzej Kowalski - Prezes Energoprojektu Katowice S. A.,
- Lech Kwiatkowski - z Zakładu Korozji i Technologii Antykorozyjnych Instytutu Mechaniki Precyzyjnej,
- Piotr Milewski - Dyrektor d. s. Badań i Rozwoju Centrum Badawczego Powłok Ochronnych CEBAPO sp. z o.o.,
- Artur Rusin - Kierownik Działu Sprzedaży i Marketingu Ocynkowni Śląsk,
- Andrzej Taranczewski - Inspektor Ochrony Antykorozyjnej, Polskie Stowarzyszenie Korozyjne.
Stronę redakcyjną reprezentowali: Karol Heidrich - Prezes/Dyrektor Biura Izby oraz Józef Kępka - Redaktor Naczelny "Konstrukcji Stalowych". Dyskusję prowadził - Zygmunt Jazukiewicz.

K. Heidrich: - Witam Panów w imieniu Izby na kolejnej dyskusji poświęconej zagadnieniom zabezpieczeń antykorozyjnych. Liczne głosy ze strony członków PIKS wskazują, jak temat ten jest ciągle ważny i zaniedbany. Nie trzeba tłumaczyć, że straty wskutek tych zaniedbań ponosi nie tylko gospodarka i inwestorzy, ale my wszyscy - projektanci, producenci i wykonawcy konstrukcji stalowych. Przejdźmy więc do rzeczy.

Skoro przyjęliśmy jako temat błędy w zabezpieczeniach antykorozyjnych, spróbujmy na wstępie zdefiniować, co będziemy za takie uważali. Zabezpieczenie może być wykonane poprawnie, ale po pewnym czasie może się np. okazać, że dobór metody nie był optymalny, więc w efekcie mamy zabezpieczenie nieskuteczne.

- A. Taranczewski: - Trudno jest podać ogólną definicję błędu; podstawowa zasada logiczna mówi, że musi być przyczyna, by nastąpił skutek. Jako praktyk widzę, że fakt iż nasza specjalizacja nie jest osadzona w Prawie Budowlanym powoduje, że nie wszyscy nas tolerują i nie wszyscy inspektorzy nadzoru zgadzają się z naszymi opiniami. Jest to jedna z generalnych przyczyn lekceważenia problemu korozji. Co do wyboru systemu, to przeważnie decyduje przedstawiciel handlowy producenta powłok malarskich. W branży dróg i mostów czy też w energetyce to się teraz trochę zmienia, ale częste są sytuacje gdy inwestor widząc ofertę, mówi: to za drogie. Przedstawiciel handlowy odpowiada: dobrze, zmienimy na coś tańszego. A trzeba pamiętać, że każdy producent, np. pokryć epoksydowych ma do dyspozycji kilkanaście produktów różnego przeznaczenia. Inny problem to likwidacja szkolnictwa zawodowego, dramatyczna w skutkach. Zatrudnia się ludzi po przyuczeniu do zawodu, które prowadzi malarz z trzydziestoletnią praktyką. A w tej praktyce miał do czynienia z minią oraz farbą ftalową ogólnego stosowania.

Nie chcielibyśmy wracać do problemu świadomości korozyjnej; odbyte tutaj dyskusje na ten temat zajęłyby ze trzy pokaźne tomy. Pozostańmy przy błędach.

- A. Kowalski: - Nie jestem specjalistą tej branży, ale mam wieloletnie doświadczenie w kierowaniu projektami inwestycji budowlanych i pewne błędy wydają się oczywiste. Najgroźniejsze występują na początku i na końcu inwestycji. Wybór pierwotny zabezpieczenia jest z reguły właściwy, ale potem jak pan słusznie zauważył, przychodzi inwestor i stwierdza, że rozwiązanie jest za drogie. Czy nie da się taniej? Jeżeli się nie da, to się zmienia biuro projektów i zaczyna się kombinacja - co można zrobić, by w ogóle zabezpieczenie miało sens, ale było tańsze. Pojawiają się "watahy" przedstawicieli handlowych producentów. Nie ośmieliłbym się powiedzieć, że projektanci i służby inwestora są gremialnie podatni na argumenty niemerytoryczne, ale takie przypadki mają miejsce często. Szczególnie dotkliwe bywa wadliwe cynkowanie, zła jakość cynku, nieprzemyślane stosowanie połączeń, gdzie występują martwe pola, a dociera tam czynnik korozyjny. Można to czasem naprawić żmudnymi ręcznymi pracami, ale to się rzadko robi. Połączenia powinny by takie, by wyeliminować działanie szkodliwych czynników, nie mogą wytwarzać ognisk korozji. Równie fatalne jest zastępowanie przewidzianych substancji innymi, bo zakładanych akurat nie ma na rynku. Następuje szkodliwe współdziałanie środków, które nie powinny się ze sobą łączyć. Na końcu roboty z kolei okazuje się, że nie zawsze mamy do dyspozycji malarzy z odpowiednim doświadczeniem, a daje o sobie znać pośpiech. Te roboty się wykonuje byle jak, bo nie ma czasu, trzeba oddawać obiekt.

- L. Kwiatkowski: - Wracając do początku, spróbujmy przynajmniej naszkicować, co rozumiemy przez błąd: jest to każdy przypadek, nawet losowy, który powoduje, że dana konstrukcja nie osiąga czasu użyteczności, jaki został przewidziany. Jeżeli użyteczność (spełnienie wyznaczonej roli), obiektu jest określona na 50 lat, to materiały i elementy muszą być tak dobrane, by wytrzymały i spełniały swoją funkcję w założonym okresie czasu. Można do tego dodawać inne uwarunkowania. Podstawową sprawą dla konstrukcji jest to, w jakim miejscu jest ona ulokowana i jaką agresywnością korozyjną atmosfery charakteryzuje się dane miejsce. Może to dotyczyć zarówno atmosfery jak i mikroklimatu wnętrza, np. pomieszczeń wewnętrznych rafinerii. Taką agresywność da się określić za pomocą liczb lub map. Przykładową mapę sporządziliśmy dla korozji stali ocynkowanej metodą zanurzeniową (ogniową) na obszarze Polski. Występujące w miastach wąskie pasaże, tunele, bariery stwarzają tzw. efekty tunelowe, gdzie agresywność atmosfery może być znacznie większa od średniej dla danego obszaru administracyjnego. Ten sposób podejścia do zagadnienia nie jest jeszcze w kraju dostatecznie rozpropagowany, choć takie mapy wykonaliśmy m.in. dla Polskich Sieci Energetycznych, dzięki czemu mogą one prognozować konserwacje. Podobne zlecenia wykonywaliśmy dla kopalni ropy i gazu. Ciekawe, że zgłosiła się o opracowania z zakresu korozji atmosferycznej nawet firma Toyota - dla której nie jest obojętne, na jakie czynniki korozyjne narażone są systemy ochronne produkowanych przez firmę samochodów. Druga z najważniejszych spraw to błędy w projektowaniu. To generuje wszystkie późniejsze problemy materiałowe i technologiczne.

Możemy więc powiedzieć, że ważna jest grupa przyczyn wynikających z braku oceny zjawisk obiektywnych. Przyczyny "subiektywne" wiązałyby się z brakiem wiedzy i kwalifikacji wykonawców. Czy w ogóle mamy wykwalifikowane zespoły, które zajmują się oceną środowiska?

- L. Kwiatkowski: - Oczywiście. Instytut Mechaniki Precyzyjnej dysponuje takim zespołem. Możliwe, że narzędzia do wykonywania podobnych map zyska niebawem Instytut Badawczy Dróg i Mostów. Można takie prace zamówić w Czechach i w Niemczech. Należy tu jedynie dodać, że w IMP dane nt. korozyjności atmosfery w Polsce są zbierane i analizowane od ok. 25 lat, co ma znaczenie w określeniu dzisiejszej sytuacji.

- P. Milewski: - Wytwarzanie konstrukcji stalowej jest procesem produkcyjnym, który się nie różni od wytwarzania samochodu czy innego urządzenia. Zaczynamy od tego, co nam jest potrzebne, sporządzamy projekt, sprawdzamy czy to, co mamy będzie spełniało wymagania, a potem zajmujemy się produkcją, która też ma swoje etapy. Błąd można popełnić na każdym z tych etapów. Mam tu przykład projektu dużego wiaduktu kolejowego, który jest niestety powielany w całej Polsce, pełnego błędów. Na zdjęciach widać typowe błędy projektowe, a także błędy w organizacji produkcji, gdzie poprawki montażowe będą musiały być wykonane już po wylaniu płyty i stworzą miejsca niedostępne dla zabezpieczeń antykorozyjnych. Przykład ekranów dźwiękochłonnych po 4 latach: są miejsca o 100-procentowej degradacji powłoki. To oznacza, że się w ogóle nie uczymy na błędach, bo identyczne ekrany postawiono wcześniej w ciągu Trasy Toruńskiej i musiały być zdemontowane z powodu całkowitej degradacji bo przekorodwane na wskroś groziły zawaleniem i katastrofą drogową. Wspomniano na początku o zwykłej logice i rzeczywiście, czasem jej brak jest rażący, zwłaszcza kiedy zakłóca się kolejność czynności. Jest jasne, że nie można malować samochodu, który ma wmontowany silnik i fotele. W całym ciągu produkcyjnym brakuje osoby, która od początku do końca odpowiada za ochronę antykorozyjną, a zresztą nawet takiej, która odpowiada za całość obiektu, jego jakość. To ona decyduje o kosztach późniejszej eksploatacji.

- A. Rusin: - Dzięki pomocy IMP, Polskie Towarzystwo Cynkownicze dysponuje precyzyjną mapą ubytków korozyjnych powłok cynkowych na terenie Polski, którą oferujemy naszym klientom do oceny żywotności tych powłok. Przy zdecydowanej większości realizowanych inwestycji projektant określa kategorię korozyjności środowiska opierając się jedynie na odpowiedniej normie bez szczegółowych badań. Zbyt pobieżne traktowanie problemu korozji wynika z wadliwego systemu kształcenia oraz oceniania jakości prac projektantów jedynie przez pryzmat zużytej masy stali na 1 m. kw. powierzchni zaprojektowanego obiektu. Jestem inżynierem budownictwa. Skończyłem studia kilkanaście lat temu. Na zajęciach z tzw. konstrukcji metalowych lub betonowych koncentrowano się na zagadnieniach doboru odpowiednich wielkości kształtowników do przewidywanych obciążeń jakimi będą one obciążane. Mam kolegów, którzy wykładają np. konstrukcje stalowe i wiem, że w dalszym ciągu praktycznie nie mówi się tam o antykorozji. Na warsztatach pracy projektantów, kiedy mówimy, wspólnie z Polskim Stowarzyszeniem Korozyjnym, że korozja pożera 6% polskiego PKB, to słuchacze - aktywni zawodowo polscy projektanci nie chcą w to uwierzyć. A przecież podaje się nawet większe liczby. Brakuje szczegółowych badań nawet w tej sprawie. Dla przykładu - konstrukcja przekryć peronów dworca kolejowego w Krakowie już po kilkunastu latach wymagała gruntownej renowacji - a wystarczyło zastosować duplex.

Również daje o sobie znać złe zaprojektowanie konstrukcji do cynkowania. Jeżeli jest ona źle zaprojektowana, to nawet najlepsza ocynkownia nie może jej poprawnie ocynkować. Ponadto zbyt często antykorozję traktuje się jako powód do obniżenia zapłaty dla wykonawcy - "Powłoka nie ma wszędzie jednakowego odcienia - proszę obniżyć cenę". I pomimo że stosowna norma wyraźnie opisuje co jest podstawą odbioru jakościowego powłok cynkowych, bardzo trudno dyskutuje się z osobami, które z góry wiedzą "swoje".

- A. Kowalski: - Dla elementów wytrzymałościowych mamy Urząd Dozoru Technicznego, który kontroluje i na etapie projektu, i wykonawstwa, badając bezpieczeństwo konstrukcji. To się sprawdza bo w ciągu wielu lat nie było większej katastrofy przemysłowej. Może przydałby się analogiczny Urząd Dozoru Antykorozyjnego?

- L. Kwiatkowski: - Myślę, że wystarczy inspekcja/konsultacja z inspektorem korozyjnym, certyfikowanym przez uznane w Europie (również krajowe) organizacje zawodowe. Pozycja tj. zakres zadań, obowiązków i uprawnień inspektora powinien być prawnie jasno określony.

- A. Rusin: - Pracowałem przez pięć lat w jednym z największych, w tamtych czasach, biurze projektów w Krakowie. Jak wyglądał tam proces projektowania antykorozji? Projekt robiło się na termin, nikt nie miał czasu

rzetelnie określić warunki środowiska, system zabezpieczenia antykorozyjnego dobierano zupełnie przypadkowo. Nie zwracano uwagi na zastosowanie odpowiednich rozwiązań projektowych wpływających na właściwe wykonanie systemu antykorozyjnego. Wszystkie aspekty antykorozyjne, w domyśle, zrzucane były na wykonawcę konstrukcji. Do dzisiaj jest to metoda praktykowana, że projektant nie interesuje się antykorozją i nie jest rozliczany z wyboru systemu antykorozyjnego. A decyzje podjęte przy "ekranie monitora" mają kluczowe skutki dla jakości oraz estetyki powłok antykorozyjnych.

- A. Taranczewski: - Jeżeli chodzi o wytwórnię konstrukcji stalowych, to zawsze wymagałem, aby każda operacja była odebrana przez kontrolę jakości. Jest mnóstwo niedokładności, dziury w spoinach i to wszystko się zamalowuje. Tragicznie to wygląda zwłaszcza w tzw. sezonowych firmach wykonujących remonty. Często nie mają podstawowego wyposażenia. W ważnych robotach eksportowych jest odpowiedni nadzór, w innych nie, bo to kosztuje. Badałem przypadek pięknego średniowiecznego kościoła, którego hełm pokry blachą ocynkowaną pomalowano. Po trzech miesiącach z hełmu farba zaczęła odpadać. Okazało się, że zastosowano farbę

chlorokauczukową na beton. Takie przypadki są skandaliczne i podpisałbym się chętnie pod pomysłem powołania Urzędu Dozoru Antykorozyjnego. Wiedza inspektorów nadzoru na ten temat pozostawia wiele do życzenia. Sam miałem niedawno takie doświadczenia na budowie jednego z wiaduktów autostradowych, gdzie inspektor nadzoru nie potrafił nawet dojść do przyczyny problemu, jaki się tam pojawił i zgłaszał pretensje do wykonawcy. Sprawdziliśmy; okazało się, że zabezpieczenie zostało wykonane niezgodnie z zaleceniem.

Czy istnieje jakaś specyfika błędów, tzn. czy jedne zdarzają się częściej np. w budownictwie mostowym, inne w energetyce czy kolejnictwie?

- P. Milewski: - Niekoniecznie, bo te same błędy powtarzają się w różnych branżach. Ci sami wytwórcy wykonują różne konstrukcje zależnie od zapotrzebowania. Prawo mamy całkiem niezłe, bo przecież każda większa robota korozyjna jest szczegółowo opisana w programie zapewnienia jakości. Problem polega na przestrzeganiu takich programów, bo wykonawca się do tego zobowiązuje a potem bywa różnie. Trzeba mimo wszystko zauważyć, że poziom wiedzy i świadomości zwłaszcza inspektorów nadzoru znacznie się poprawił. Chociaż czasami rzeczywiście upierają się przy sztywnym podejściu, obawiając się koniecznych zmian wobec założeń projektowych, bo nie są pewni swojej wiedzy i obawiają się ryzyka.

 Mówimy głównie o projektowaniu i wykonawstwie na budowie. A jak się te sprawy mają w wytwórni konstrukcji stalowych?

- P. Milewski: - Istnieją problemy, jak na przykład wady materiału wyjściowego, które ujawniają się dopiero po śrutowaniu i okazuje się, że potrzebne są dodatkowe zabiegi. Powłoki ochronne w największej masie są wykonywane w wytwórni konstrukcji stalowych, na budowę element powinien przychodzić prawidłowo zabezpieczony, bo potem jest za późno. Powłoki ochronne na budowie są nakładane tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach, bo tu nie ma odpowiednich warunków. Firmy wykonawcze dysponują sprzętem miernej jakości a czasem w złym stanie technicznym.

- L. Kwiatkowski: - Z moich obserwacji wynika, że jednak jest dużo bardzo dobrych przykładów, nie można więc powiedzieć, że błędy występują w skali masowej.

 Liczne przykłady błędów, jakie zebrał w swoich opracowaniach Pan Taranczewski są po prostu skandaliczne.

- A. Taranczewski: - Praktyka jest taka, że wykonawca kończy robotę, podpisuje protokół końcowy, przez rok trwa gwarancja, po roku jest drugi odbiór i koniec. Jeszcze jedno: ja jako praktyk odczuwam brak dobrego informatora nt. rozwiązań, które się dopiero pojawiają. Politechnika Warszawska pod kierunkiem prof. Synoradzkiego wymyśliła coś kapitalnego: nowy inhibitor korozji, który jako jedyny nie jest na bazie oleju. Warto zapytać korozjonistów, co z tą świadomością nowych rozwiązań?

 Czy ktokolwiek podjął próbę wejścia do gremiów, które pracują nad Kodeksem Budowlanym? Środowisko korozyjne w większości nawet nie jest świadome, że takie gremium istnieje.

- A. Taranczewski: - Firma JOTUN jako jedyny producent powłok malarskich opracowała specjalną tabelę zależności poszczególnych systemów od środowisk korozyjnych. Badania były prowadzone na całym świecie. Czy inni producenci nie powini prowadzić podobnych badań i wydawać takich opracowań? To byłoby kolosalne ułatwienie przy tak niskiej świadomości korozyjnej. Jeszcze niedawno otrzymałem projekt, gdzie było napisane: minia ołowiowa i farba ftalowa.

- A. Kowalski: - Firma JOTUN słusznie została wspomniana, jej przedstawiciele są bardzo aktywni. Zalecają dobre rozwiązania. Kiedy potem przeglądam projekty, pytam, dlaczego nie wzięliście takiego czy innego rozwiązania. Odpowiedź: bo klient sobie nie życzył. Bo klient ma prawdopodobnie "inny układ" i już.

- P. Milewski: - Większość prac antykorozyjnych składa się z tzw. robót zanikających. Liczy się to, co na wierzchu. Kiedy taki błąd się ujawnia? Niektóre, bardzo drastyczne błędy ujawniają się natychmiast, w ciągu roku, inne czasem po wielu latach. O badaniach trudno mówić, bo nikomu na tym nie zależy. Zależy jedynie tylko na tym, by oddać obiekt. O innych sprawach zapomnijmy. Nikt się nie przejmuje błędami ujawnianymi po wielu latach. Obowiązuje polityka "grubej kreski", by móc podpisać fakturę końcową i protokół odbioru.

- A. Taranczewski: - Podstawowy błąd z jakim się spotkałem to brak okresowych przeglądów. Brak konserwacji i właściwej eksploatacji już położonych powłok. Pomijając nawet fakt istnienia fatalnej ustawy Prawo zamówień publicznych myślę, że z takimi badaniami się nie spotkałem. Kto to powinien robić?

- L. Kwiatkowski: - Właściwie takie informacje miało zbierać Centrum Korozyjne, którego organizatorem był prof. Milewski. Chcieliśmy tworzyć bazy danych dla inżynierów, ale to upadło. Z prostej przyczyny - braku pieniędzy.

- A. Taranczewski: - Ale nawet mając bazy, to trzeba jeszcze je wykorzystywać. Nieraz słyszałem: "Co mi pan mówi, to idzie na kraj."

 No właśnie, chodzi o to, że to idzie na kraj, a nie może iść na inne kraje, bo tam się skrupulatnie kontroluje. Jak możemy ogólnie ocenić poziom kwalifikacji ludzi zajmujących się konstrukcjami, bo ich motywy mogą powodować różne skutki, natomiast brak kwalifikacji zawsze skutkuje źle.

- A. Taranczewski: -- Pracownicy działów kontroli jakości na ogół ukończyli kursy prowadzone przez IBDiM. Natomiast najczęściej w firmach (z wyjątkiem największych) antykorozją zajmują się spawacze, którym doklejono antykorozję. Dostają do dyspozycji tylko miernik grubości spoiny. A gdzie reszta? Brak. Tak jest w 50-60% firm, które ja nazywam jednorocznymi. Gdyby istniał obowiązek robienia powierzchni referencyjnych na każdym obiekcie, to każdy malarz by sam chciał poszerzyć swoje kwalifikacje do tej wiedzy, którą reprezentuje inspektor nadzoru.

 A jak to wygląda, jeżeli chodzi o management budowlany? W wytwórniach raczej nie ma amatorów. W metalizacji natryskowej chyba też pracują ludzie o raczej wysokich kwalifikacjach.

- P. Milewski: - Takiego twierdzenia bym nie zaryzykował. Sam prowadzę firmę wykonawczą, która zajmuje się metalizacją od wielu lat. Mamy dwie kategorie pracowników: śrutowników, ludzi od przygotowania powierzchni i metalizatorów. Ze śrutownikami zdarzają się problemy natury dyscyplinarnej, natomiast co do metalizatorów, to coraz częściej spotykamy się z wymaganiami inwestora by mieli uprawnienia wydawane przez jednostkę certyfikowaną. Oczywiście to, że ktoś ma prawo jazdy nie oznacza, że potrafi prowadzić samochód. Prowadzę często szkolenia dla metalizatorów i czasem po sposbie prowadzenia pistoletu mogę rozpoznać z imienia i nazwiska człowieka, który stoi w hełmie i metalizuje. Jego umiejętności w najwyższym stopniu warunkują efekt końcowy tej pracy. Dobry właściciel firmy musi dobierać pracowników wg. faktycznych umiejętności zrobienia taniej i dobrej powłoki, takiego, który potrafi zminimalizować straty materiału. Każdy metr kwadratowy może kosztować właściciela firmy dodatkowo kilkanaście złotych, wtedy przy większych pracach stratę końcową liczy się w dziesiątkach tysięcy. Odstawienie pistoletu natryskowego o kilkanaście centymetrów skutkuje poważnymi stratami. Jest pewna grupa metalizatorów z dużym doświadczeniem, ale jest też i sporo takich, którzy traktują to jako zawód dodatkowy.

- A. Taranczewski: - Jest zasadniczy problem: brak weryfikacji możliwości wykonawczych firmy. Nie mówię o generalnym wykonawcy lecz o podwykonawcach. Sytuacja znacznie by się poprawiła, gdyby wymagany był audyt. Inspektorzy nie mogą stać nad każdym, a podwykonawcy są często nieodpowiedzialni, całe odium spada na generalnego wykonawcę.

- P. Milewski: - Generalny wykonawca też posługuje się jakimś prawem, przepisami. Tu mamy problem, bo same przepisy są sformułowane w sposób narzucający złą jakość. Słynny dokument o wadze prawa: ZALECENIA DO WYKONYWANIA I ODBIORU ANTYKOROZYJNYCH ZABEZPIECZEŃ KONSTRUKCJI STALOWYCH DROGOWYCH OBIEKTÓW MOSTOWYCH (wydane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad) są nafaszerowane takimi błędami, że trzeba załamać ręce: jeżeli w powłoce metalizacyjnej dopuszcza się 40% porowatość, to o czym tu mówić?

- K. Heidrich: - Była tu mowa o Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego, która mogłaby znacznie poprawić przepisy. Zapytałem jednego z wiceministrów, kto jest w tej komisji. Jest ośmiu prawników, a reszta to urzędnicy ministerialni. Praktyków budownictwa brak.

Z zainteresowaniem słucham tego, co panowie tu mówicie. Jeżeli spojrzymy na wieloetapowy proces inwestycyjny, to na początku mamy projekt, dokumentację. Tu już widzimy, że stanowisko weryfikatora dokumentacji zniknęło. Każdy element projektu powinien weryfikować specjalista, łącznie z antykorozją. Na Moście Północnym była przewidziana powłoka cynkownicza współpracująca z systemem malarskim. Ktoś wpadł na pomysł, żeby to uprościć - po co dwie powłoki jak wystarczy jedna. Efekt - wiadomy. Zauważmy, że w dziedzinie spojeń spawalniczych i połączeń śrubowych mamy procedury weryfikacji certyfikatów, uprawnień. W antykorozji nie ma czegoś takiego w ogóle. A przecież pamiętamy czasy, kiedy spawacze dla oszczędności czasu szpachlowali niektóre miejsca zamiast kłaść spoinę, a otwory do śrub wypalano "wiertłem gazowym" czyli palnikiem. Dzisiaj o tym już nie ma mowy, postęp jest gigantyczny. Nikt nie dopuści do odpowiedzialnej konstrukcji spawacza bez aktualnych uprawnień. To samo powinno być w antykorozji.

Co z tego, że mamy w Polsce dziesięć doskonałych dużych firm produkujących farby!, jeżeli do malowania dla oszczędności wynajmuje się firmę, której nikt nie zna i nie sprawdza. Ponieważ ciągle w nadzorze, nawet inwestorskim nie ma specjalistów tej branży, to działalność antykorozyjna jest traktowana jak piąte koło u wozu. Nikt się nie przejmuje ekranami czy barierkami na ulicy, bo te, jeżeli skorodują, to nie dojdzie do żadnej katastrofy. Na konstrukcjach poważniejszych jest nieco inaczej, ale też nie mamy weryfikatora, już na etapie projektowania. Konstrukcja jest zaprojektowana nietechnologicznie i są miejsca, gdzie po prostu nie da się zrobić porządnej powłoki, bo tam się nie można dostać.

 Co panowie powiecie o poziomie urządzeń i sprzętu, jaki stosowany jest przy nanoszeniu powłok antykorozyjnych?

- P. Milewski: - Stan techniczny urządzeń, którymi posługują się nasi wykonawcy, a myślę że znam wszystkich, którzy zajmują się natryskiwaniem powłok w Polsce, budzi poważne zastrzeżenia. Naprawa tego sprzętu i konserwacja wymaga pewnych zabiegów, kultury technicznej. Tłumaczę operatorom sprzętu, że tu, podobnie jak przy każdej maszynie, jaką zostawiamy po pracy muszą być wykonane pewne czynności konserwacyjne dla higieny procesu technologicznego. To nie jest właściwie wykonywane. Trafiają do naszego serwisu urządzenia, które są po prostu kupą złomu, pokrytą pyłem cynkowym i zamalowaną jakimiś farbami. Są firmy, które jednak dbają, bo wiedzą, że te zabiegi przynoszą konkretne efekty w postaci mniejszej awaryjności sprzętu. Nie wszyscy sobie zdają sprawę, że zły stan techniczny urządzeń oznacza po prostu złą jakość powłok. Ci którzy wykonują te powłoki właśnie złej jakości sprzętem często nawet nie wiedzą, jak powinna wyglądać właściwa powłoka. Ogólnie mówiąc, sprzęt jest w złym stanie technicznym z tendencją do poprawy, bo jest w Polsce coraz więcej nowoczesnych urządzeń.

- A. Rusin: - Jako reprezentant branży cynkowniczej mogę "pochwalić się" bardzo dynamicznym rozwojem zarówno ilościowym jak i wielkościowym. Chodzi mi o to, że w okresie od 2000 r. powstała zdecydowana większość działających obecnie ocynkowni ogniowych i jest nas w Polsce przeszło 60!. Do tego dochodzi fakt zwiększania wymiarów roboczych pracujących wanien cynkowniczych, co powoduje że obecnie nie ma żadnego problemu z zabezpieczaniem elementów o standardowych długościach transportowych. Nasz branża należy do czołówki światowej.

- A. Taranczewski: - Jest pewna iskierka nadziei. Na konferencji dla projektantów z całej Polski jednym z wystawców było Polskie Towarzystwo Cynkownicze. Prezes Towarzystwa zaprosił mnie do wygłoszenia tam odczytu i przeżyłem szok, bo mimo późnej godziny pozostał komplet ludzi na sali, żądnych wiedzy. Na te warsztaty przyjeżdża za własne pieniądze 500 projektantów z całego kraju. I to nie są delegaci biur projektów, lecz projektanci indywidualni.

- P. Milewski: - Informacje o nowych systemach zabezpieczeń oraz całe podręczniki jak np. podręcznik Shella zawierający różne wariantowe rozwiązania rozsyłane są do wykonawców. Inwestora to nie interesuje. Decydenci nie zdają sobie sprawy, że tych powierzchni, które muszą być zabezpieczone antykorozyjnie na wiele lat, przybywa nam jeżeli nie w tempie geometrycznym to na pewno arytmetycznym. To jest przyrost dramatyczny. Jeżeli się nie zadba o trwałość, to problemu konserwacji nie opanujemy, nie będzie na to pieniędzy.

 W ciągu ostatnich kilkunastu lat miał miejsce trzykrotny wzrost zużycia konstrukcji stalowych w Polsce.

- A. Taranczewski: - W Polsce największy problem dotyka obiekty remontowane, a więc eksploatacja.

 W ten sposób doszliśmy do kolejnego istotnego punktu. Kto inny obiekty zamawia i jest inwestorem, kto inny go potem eksploatuje. Czy mamy system, który mówi, że konserwacja i remont musi nastąpić przy ściśle określonym stanie zużycia czy uszkodzenia?

- A. Taranczewski: - Jeżeli mamy takie problemy z ustawą o zamówieniach publicznych i uwaga koncentruje się na samej realizacji, to gdzie tu jest miejsce by rozważać jeszcze problemy jakości czy eksploatacji.

- P. Milewski: - Po zakończeniu każdej inwestycji wykonawca jest zobowiązany dostarczyć dokumenty eksploatacyjne, w których jest dokładnie opisane, co i po jakim czasie należy robić po dokonaniu odbioru. Taki dokument na pewno istnieje, tylko pytanie, gdzie on się znajduje i kto do niego zagląda. Wszyscy są szczęśliwi po zakończeniu i oddaniu obiektu. Jest to kwestia także odpowiedniego doboru metody naprawy. Obiekty dużej skali, jak most Śląsko-Dąbrowski są u nas remontowane co kilkanaście lat za setki milionów zł. To jest nie do przyjęcia. Jeżeli teraz nie będziemy zabezpieczali konstrukcji według najlepszych znanych metod, to za kilkanaście lat czeka nas bardzo poważny problem gospodarczy i dylematy w rodzaju: czy wybudować nowy most czy remontować dwa stare.

- A. Taranczewski: - Różnice w kosztach są szokujące: jeżeli u nas 1 m2 wymalowania remontowanej konstrukcji kosztuje 60-80 zł, to są kraje, gdzie ten sam zakres prac kosztuje 1 tys. zł. Widać tam się opłaca stosowanie kosztownych metod.

 Jeżeli most wylatuje z eksploatacji na trzy lata remontu, to nie można liczyć tylko kosztów samego remontu. Dołączają się koszty zakłóceń w ruchu, obciążenia środowiska naturalnego itd., po prostu rachunek ciągniony, który u nas się lekceważy.

- P. Milewski: - Lepiej schować głowę w piasek, bo ważne są następne wybory.

- K. Heidrich: - Kiedyś w Mostostalu Warszawa złożyliśmy propozycję objęcia opieką wszystkich obiektów mostowych w Warszawie obejmującą ocenę stanu bieżącego, badanie uszkodzeń i sugerowanie trybu konserwacji. W ten sposób można by było sensownie zarządzać i zachowywać tę substancję. Nic z tego nie wyszło, bo władze odpowiedziały, że jak się most zużyje, to się zbuduje nowy. Chciałbym jeszcze raz wrócić do tego, co już się tu przewijało, tzn. do ustawy Prawo zamówień publicznych. To jest skandal na skalę światową. Rozpatruje się kolejną 38! wersję tego w sumie prostego dokumentu, który może się zmieścić na kilku kartkach, bo tyle wystarczy do napisania dobrej ustawy. Chodzi o to, żeby tylko nie ułatwić życia przedsiębiorcom. To jest jedno z głównych źródeł wielu problemów, także zaniedbań w branży zabezpieczeń korozyjnych. Zamiast szukać najtańszych wykonań, może trzeba się przyjrzeć tym droższym. Dlaczego one są drogie? Może właśnie dlatego, że pozwalają jeszcze więcej zaoszczędzić na eksploatacji, zmniejszyć te ogromne straty gospodarcze spowodowane korozją.

 Gdybyśmy spróbowali dokonać rzutu oka w przyszłość to może czeka nas coś optymistycznego. Może problemy, o których mówimy same się rozwiążą wskutek nowych technologii, nowego rodzaju inwestycji, nowego sposobu rozdziału funduszy europejskich, czy też z innego powodu.

- L. Kwiatkowski: - Pozytywne jest to, że tu i ówdzie spada korozyjność środowiska, np., na Śląsku. Zmieniają się zarówno uwarunkowania gospodarcze jak i przepisy ochrony środowiska, co ma znaczny wpływ na korozyjność.

- K. Heidrich: - Pojawiły się stale trudno-

rdzewiejące, które można by stosować bez malowania, ale ze względów estetycznych nie dają się na większą skalę zastosować.

- P. Milewski: - Pewne nadzieje można wiązać z powłokami hydrofobowymi z zastosowaniem nanotechnologii.

- A. Taranczewski: - Od wielu lat prowadzi się badania nad farbami wodorozcieńczalnymi, ale jak dotąd nie spełniają one tych nadziei.

 Wygląda na to, że niezależnie od technologii, jakie zostaną wdrożone i nowych rozwiązań antykorozyjnych zawsze pozostaną możliwości popełnienia błędów o niesłychanie kosztownych skutkach. Dziękujemy panom za rozmowę.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Przyczyny błędów w zabezpieczeniach antykorozyjnych

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!