Jedyną szansą na powstrzymanie negatywnej decyzji Komisji Europejskiej w sprawie stoczni byłaby osobista interwencja premiera Donalda Tuska u przewodniczącego KE Jose Barroso - wynika z rozmów PAP z przedstawicielami KE.
"Barroso to jedyny człowiek, który może w ostatniej chwili powstrzymać komisarz (ds. konkurencji) Neelie Kroes. Nikomu innemu to się nie uda" - powiedziały źródła PAP.
"Jedynym ratunkiem jest szukanie politycznego rozwiązania sprawy na najwyższym szczeblu. Bez spotkania Tusk-Barroso nie będzie możliwy żaden postęp" - powiedział PAP inny anonimowy urzędnik KE.
Jednocześnie rozmówca PAP wyraził przekonanie, że takim spotkaniem Tusk narażałby na szwank swój autorytet, bowiem wcale nie ma gwarancji, że przyniosłoby ono oczekiwany przez polski rząd rezultat - czyli odsunięcie decyzji, by dać czas na rozmowy z inwestorami, które doprowadzą do restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni.
Tym bardziej, że gabinet polityczny szefa Komisji Europejskiej Manuela Barroso wstępnie zaakceptował już wpisanie sprawy stoczni do środowego porządku obrad KE.
Źródła z otoczenia komisarz Kroes informują, że nie wierzy ona, by polski rząd zdołał w zadowalający sposób poprawić przesłane 26 czerwca plany. Minister Grad zobowiązał się w środę, że prześle dodatkowe dokumenty dotyczące stoczni Gdynia i Szczecin w czwartek do północy. W sprawie stoczni w Gdańsku, która jest już sprywatyzowana, KE dała więcej czasu, nie precyzując, ile.
Rzecznik Todd tłumaczył w środę, że zastrzeżenia KE nie dotyczą szczegółów planów, które można by szybko poprawić. "One są bardzo odległe od naszych oczekiwań" - powiedział. Jego zdaniem, żaden z planów nie spełnia stawianych przez KE warunków, bowiem przewidują one dalszą, dodatkową pomoc państwa, nie gwarantują długoterminowej rentowności zakładów oraz wystarczającego udziału własnego inwestorów.
Polski rząd odrzuca krytykę, twierdząc, że napisane przez inwestorów plany gwarantują trwałą rentowność zakładów. Grad zgodził się natomiast z zastrzeżeniami Kroes co do finansowych oczekiwań inwestorów, którzy oczekują m.in. dalszej pomocy z budżetu państwa, nie tylko na pokrycie zobowiązań z przeszłości, ale i na wsparcie bieżącego działania stoczni po prywatyzacji.
KE zdaje sobie sprawę, że polski rząd znalazł się pod ścianą, bo na skutek presji ze strony KE osłabiona jest jego pozycja negocjacyjna w rozmowach z inwestorami. Przyznają jednocześnie, że to w dużej mierze wina poprzednich polskich rządów, które zaniedbały sprawy stoczni.
"Jak można negocjować umowy prywatyzacje pod groźbą czy pod pistoletem, przy takiej przewadze inwestorów?" - ubolewał w środę Grad. "Dzisiaj największym deficytem jest czas" - mówił.
Z inicjatywy Dariusza Rosatiego, 23 członków Komisji Gospodarczej i Monetarnej Parlamentu Europejskiego podpisało w środę list do Neelie Kroes z prośbą o odłożenie o trzy miesiące decyzji.
"To bezcelowe. Dodatkowy czas nic nie da, bo ten rząd jest teraz słaby i inwestorzy świetnie zdają sobie z tego sprawę" - twierdzą źródła w KE.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rozmówcy z KE: Stocznie może uratować tylko interwencja Tuska