Odwrotu nie ma. Jeśli huta szkła chce przetrwać, musi radykalnie ciąć zatrudnienie.
- Jestem zdeterminowany w sprawie zwolnień. Aż do bólu - zapowiada Zdzisław Sawicki, kontrolujący blisko 50 proc. kapitału Krosna.
Huta szkła chce zwolnić do 1200 pracowników, czyli niemal co trzeciego. Związki weszły z zarządem w spór zbiorowy. Rozmowy trwają.
- Zwolnienia są konieczne, nie mogę narażać całej firmy - mówi Zdzisław Sawicki.
Jego zdaniem, źródłem kłopotów są działania polskich rządów, które utrzymując wysoki deficyt budżetowy, przyczyniły się do znacznego umocnienia złotego.
Pracę stracą pracownicy działu szkła formowanego ręcznie. Pracuje w nim 2500 osób, które miesięcznie dają spółce 8 mln zł przychodów. W dziale szkła produkowanego maszynowo zatrudnionych jest 1400 pracowników, a obroty sięgają 14 mln zł. Wynik: po ostatnim osłabieniu dolara na rynku walutowym i wzroście kosztów energii rentowność na szkle formowanym ręcznie sięga w Krośnie minus 40 proc.
Zdaniem Zdzisława Sawickiego, jego firma nie jest przypadkiem odosobnionym. Podobne problemy mają także inne polskie huty szkła. Zwolnienia mają przynieść oszczędności rzędu 2 mln zł miesięcznie. Spółka nie zamierza jednak rezygnować z produkcji ręcznej.