Czy parlamentarna funkcja może pomóc w interesach? Na pewno nie przeszkadza...
36-letni senator PO przewodniczył komisji gospodarki narodowej, pracującej nad specustawą o sposobach przeprowadzenia likwidacji stoczni w Gdyni i Szczecinie. Zgłaszał do niej poprawki.
Ustawa weszła w życie 6 stycznia. Kilka tygodni później okazało się, że firma Work Service, której Misiak jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano - pisze "Gazeta Wyborcza".
Stworzona przy udziale senatora Misiaka ustawa stanowi, że za zapewnienie zwalnianym stoczniowcom "miękkiego lądowania" odpowiada państwowa spółka Agencja Rozwoju Przemysłu. 27 lutego ARP ogłosiła, że „do realizacji usługi szkoleniowo-doradczej” wybrała konsorcjum firm DGA z Poznania i Work Service z Wrocławia.
Konsorcjum ma zająć się m.in. doradztwem dla zwalnianych stoczniowców, szkoleniami, pomocą w pisaniu CV, wyszukiwaniem ofert.
O działania senatora Tomasza Misiaka gazeta zapytała Julię Piterę, pełnomocnika rządu ds. zwalczania korupcji, która z nim już o sprawie rozmawiała. – Pod słowem honoru powiedział mi, że nie miał wpływu na podpisywanie tego kontraktu, bo jest w radzie nadzorczej. I podkreślał, że jego firma na tym projekcie nic nie zarobi. Zdziwiło mnie to, a on wyjaśnił, że robią to dla prestiżu i by nie zwalniać pracowników w czasach kryzysu.
Zdaniem Pitery prawo nie zostało złamane: – Choć to kolejny dowód na to, że musimy pracować nad nowymi rozwiązaniami, które jasno uregulują, co funkcjonariusz publiczny może, a co powinno być zakazane w sprawach dotyczących działalności gospodarczej i korzystania z funduszy publicznych.
Ile ARP zapłaci firmom DGA i Work Service? - Kilkadziesiąt milionów złotych. Dokładnie nie powiem, bo to tajemnica - mówi "GW" Zbigniew Mularzuk, dyrektor departamentu organizacji Agencji. Zaś odpowiedzialny w resorcie skarbu za realizację specustawy wiceminister Zdzisław Gawlik zapowiada, że zażąda od ARP wyjasnień.
- DGA i Work Service zobowiązały się w umowie z ARP, że znajdą pracę przynajmniej dla 20 proc. zwalnianych stoczniowców - mówi "Gazecie Wyborczej" Marek Lewandowski z "Solidarności" Stoczni Gdynia. - I ja mogę złożyć takie zobowiązanie, za darmo. Wiadomo, że jedna piąta pracowników, najbardziej doświadczonych, już wie, że ma nową pracę. A ci słabsi, którzy idą do biura konsultantów, odchodzą z kwitkiem. Na razie nie sposób tam uzyskać jakiejkolwiek konkretnej informacji - stwierdza związkowiec.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Senator PO pisał ustawę stoczniową na własne potrzeby?