Wystarczyły dwa tygodnie, by pręty poszły o ponad 10 proc.! Dilerzy znów mogą sporo zarobić, ale pokażą to dopiero w wynikach I kwartału.
- Nie ma prawie podaży. Część producentów ograniczyła dostawy m.in. z powodu remontów i modernizacji. Taki zbieg okoliczności - mówi "Pulsowi Biznesu" Jerzy Bernhard, prezes giełdowego Stalprofilu. Dodaje, że sporo mogą zarobić ci sprzedawcy, którzy zgromadzili zapasy kupione taniej, a w umowach sprzedaży zawarli klauzule indeksacji cen. Ci, którzy się nie zabezpieczyli, stracą.
- To dobra informacja dla tych, którzy mają zapasy kupione po niższych cenach. W naszej firmie zapasy różnego rodzaju wyrobów stalowych były rekordowe. Sięgnęły 102,6 mln zł, podczas gdy zwykle wynoszą 50-60 mln zł - mówi "PB" Grzegorz Dołkowski, wiceprezes Drozapolu Profil. Spółka nie upłynnia jednak zapasów gwałtownie. - Liczymy, że wzrostowy trend się utrzyma. Podobnie jak w ubiegłym roku, niemal nie ma zimy i pojawił się bardzo duży popyt, więc wyniki z I kwartału powinny być dobre - dodaje Grzegorz Dołkowski.
Cenowej eksplozji, podobnej do ubiegłorocznej, kiedy ceny prętów przekraczały 2,5 tys. zł za tonę, raczej nie będzie. - Nie popełnimy błędu z ubiegłego roku, kiedy podnosząc ceny, spowodowaliśmy, że na rynku pojawiło się dużo tańszych wyrobów z importu. Teraz ceny będą rosły, ale już nie tak skokowo, jak rok temu - mówi "Pulsowi Biznesu" Przemysław Sztuczkowski, właściciel Złomreksu, jednego z największych w Polsce producentów i jednocześnie dystrybutorów prętów.
Zobacz także:
Indeks cen stali podawany przez PUDS
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Stal dla budownictwa znowu podrożeje