Gdańska stocznia Remontowa SA ma kontrakty w opcjach na ponad pół miliarda złotych! Z siedmioma bankami. I wystaje nerwowo pod ich drzwiami, by czekały, aż osłabnie kurs złotówki. Opcje podgryzają też Stocznię Szczecińską, ale tam utonie to w worku innych długów
Stocznia Szczecińska ma mniejsze powody do obaw, bo tu chodzi o "ledwie" kilkadziesiąt milionów złotych. A jej majątek i tak za chwilę zostanie sprzedany i 4 tys. pracowników dostanie odprawy - to efekt pomocy państwa i specjalnej ustawy z grudnia ub. roku.
Ale gdańska stocznia Remontowa SA będąca całkowicie w prywatnych rękach czuje na plecach śmiertelny oddech banków. Suma kontraktów na opcje, jakie zawarła w ub.r. to ponad 600 mln zł. Tak mówi źródło "Gazety Wyborczej" w samej stoczni, ale wedle informacji z banków kwota ta może być o wiele większa. I co ciekawe, stocznia zawarła w ub.r. kontrakty na opcje aż z siedmioma bankami pod wartość całej swojej produkcji.
Zbigniew Canowiecki, pełnomocnik prezesa stoczni Remontowa SA, potwierdza: - Kwota dotyczy kilkuset milionów złotych, bo ponad 90 proc. naszej produkcji idzie na eksport. Ale dokładna wartość opcji pozostaje poufna na żądanie banków. Tym bardziej że trwają negocjacje.
Canowiecki stara się uspokajać: - Udało nam się namówić banki do porozumienia, by nie podejmowały działań, które mogłyby skończyć się źle dla naszej firmy i być zagrożeniem dla naszych pracowników.
A za Remontową stoi 9 tys. ludzi - robotników, pracowników spółek zależnych i kooperantów.
A co w innych stoczniach? W Gdyni i Gdańsku zapewniono "Gazetę", że problemu opcji tam nie ma.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Stocznie na wielkiej opcyjnej minie