Z gdyńskiej stoczni wyprowadzano pieniądze i majątek - twierdzi przewodniczący działającego w tej firmie Związku Zawodowego "Stoczniowiec" Leszek Świętczak. Według niego w ciągu ostatniego roku sprzedano przynajmniej cztery spółki córki Stoczni Gdynia SA, dopuszczając się przy tym nieprawidłowości.
Świętczak twierdzi też, że nabywcami spółek córek były osoby związane z dyrekcją stocznią. "Spółki sprzedano osobom fizycznym, ale - jak się okazuje, za tymi osobami fizycznymi stali byli dyrektorzy stoczni" - powiedział. "Takie mam informacje, ale to jest do sprawdzenia przez organy ścigania" - zaznaczył.
Przewodniczący "Stoczniowca" twierdzi też, że poza wyprowadzaniem pieniędzy, w ramach sprzedaży spółek córek wyprowadzano też ze stoczni majątek. Miały to być m.in. samochody i sprzęt, które stocznia powinna przekazać przed sprzedażą swoim spółkom. "Na własne oczy widziałem, jak ze stoczni wywożone były różne urządzenia. Mówili mi też o tym inni pracownicy" - powiedział Świętczak. Dodał, że ma na to dokumenty.
Nie chciał wymieniać konkretnych nazw spółek córek sprzedanych - jego zdaniem - z naruszeniem prawa. Nie chciał też wymienić z nazwiska osób z dyrekcji firmy, które były zamieszane w proceder. "Jeśli ktoś z organów ścigania zwróci się do mnie, a mam nadzieję, że tak się stanie, jestem w stanie przekazać wszelkie dokumenty i wszelkie informacje, jakie posiadam" - powiedział.
Pytany o to dlaczego - przypuszczając, że w stoczni mają miejsce nieprawidłowości, nie zawiadomił organów ścigania - odpowiedział, że zraził się do prokuratury, bo wcześniej wielokrotnie składał zawiadomienia w innych sprawach i za każdym razem śledztwo było umarzane ze względu na małą szkodliwość społeczną lub stwierdzano, że nie doszło do przestępstwa.
O swoich podejrzeniach związkowiec zawiadomił jednak posła PiS Zbigniewa Kozaka, a ten z kolei zaalarmował CBA. Kozak powiedział w sobotę PAP, że pismo od Świętczaka otrzymał w połowie września. "Wcześniej spotkałem się z panem Świętczakiem, który opowiedział mi o nieprawidłowościach. Poprosiłem o informację w tej sprawie w formie pisemnej i gdy tylko ją otrzymałem, przekazałem gdańskiej delegaturze CBA" - wyjaśnił.
Czytaj też: Nadchodzi afera stoczniowa? W materiałach CBA są nazwiska Grada i Szejnfelda
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Z gdyńskiej stoczni wyprowadzano pieniądze i majątek"