Ponad pół miliarda złotych może wyjąć minister skarbu z Funduszu Reprywatyzacji, by wspomóc nimi... stocznie! - ustaliła "Gazeta". Czy reprywatyzacja jest zagrożona?
Przepis umożliwiający ministrowi zabranie z tej puli nawet 540 mln zł (bez pytania kogokolwiek o zgodę) znalazł się w ustawie "o postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu stoczniowego" (chodzi o stocznie w Szczecinie i Gdyni) - czytamy w "GW".
Wiceminister skarbu odpowiedzialny w rządzie za reprywatyzację Krzysztof Łaszkiewicz bagatelizuje problem. Zapewnia, że chodzi o pożyczkę dla stoczni, którą te zobowiązane są zwrócić. Jednak specjalizujący się w sprawach reprywatyzacyjnych gdański adwokat Roman Nowosielski nie wierzy, że resort odzyska kiedykolwiek te pieniądze. A ponieważ jest kryzys, rząd nie kwapi się ze skierowaniem do Sejmu projektu ustawy mającej rozwiązać problem roszczeń reprywatyzacyjnych - czytamy w "Gazecie".
W połowie ubiegłego roku premier Donald Tusk deklarował, że jesienią 2008 r. rząd skieruje do Sejmu taki projekt. - To bardzo trudna ustawa - tłumaczy "Gazecie" min. Łaszkiewicz. - Musieliśmy uzgodnić wiele szczegółów, ale mamy to już za sobą. Projekt, zanim stanie na rządzie, musi jeszcze uzyskać akceptację wspólnej komisji rządu i samorządu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zamiast reprywatyzacji, koło ratunkowe dla stoczni?