Rządzący chwalą się rezultatami październikowego unijnego szczytu klimatycznego. Opozycja uważa, że ponieśliśmy klęskę. Ale obraz nie jest czarno-biały.
Dzień przed rozpoczęciem posiedzenia Rady Europejskiej, która miała zadecydować o ramach polityki klimatyczno-energetycznej na lata 2021--2030, polscy negocjatorzy wyglądali na nieco skonfundowanych. Po roboczych rozmowach z przedstawicielami innych państw członkowskich Unii wiedzieli, że większość krajów popiera propozycje klimatyczne zgłoszone przez Komisję Europejską w styczniu 2014 r. - z 40-procentowym celem redukcji CO2 na czele.
Jeszcze na kilkanaście godzin przed odlotem premier Ewy Kopacz do Brukseli, krajowe źródła przyznawały, że w projekcie konkluzji z Rady Europejskiej najważniejsze polskie postulaty nie znajdują odzwierciedlenia. Wśród nich wymieniano uzyskanie na lata 2021-2030 mniej więcej takiej samej puli uprawnień do emisji CO2 co w okresie 2013-2020, a w tym bezpłatnych uprawnień dla energetyki.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa
regulamin.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zejście z (unijnego) szczytu