Polskie stocznie poprzez handlarza bronią chciał kupić członek kuwejsckiej rodziny panującej Mubarak al Jaber al Sabah
W 2007 r. wpłynęła do resortu skarbu oferta od inwestora z Kuwejtu. Chodziło o zakup stoczni gdańskiej, gdyńskiej i szczecińskiej. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że potencjalnym inwestorem upadających stoczni miał być SPF Communication Team Fortis Bank, za którym faktycznie stał książę Mubarak al Jaber al Sabah. To najstarszy syn poprzedniego emira Kuwejtu. Pośrednikiem w transakcji był prowadzący jego interesy finansowe libański handlarz bronią Abdul Rahman el Assir.
Ministerstwo Skarbu potwierdza, że otrzymało ofertę od podmiotu reprezentującego Kuwejtczyków, w której pojawiło się nazwisko el Assira. „Oferta została zignorowana” – pisze rzecznik resortu Maciej Wewiór. Inwestorów reprezentowanych przez el Assira wspierali m.in. Robert Draba, były minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i Roman Baczyński, były prezes Bumaru.
– Wydawało mi się, że jest to ciekawy pomysł, stąd ci panowie się poznali – mówił o znajomości Draby z Libańczykiem w RMF FM Baczyński. Nazwisko el Assira pojawia się w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Ma ono wyjaśnić, czy z Bumaru wyprowadzono miliony złotych poprzez umowy prowizyjne. Badane są m.in. wypłaty, które jako pośrednik Bumaru otrzymywał właśnie Libańczyk.
Propozycję Kuwejtczyków oceniano pozytywnie. – To była bardzo korzystna oferta – mówi jeden z wysokich urzędników resortu skarbu. – Kuwejt chce zmodernizować swoją flotę poprzez remont oraz zakup nowych statków. Oznaczałoby to duże zamówienia dla stoczni.
Oficjalnie informowano, że Arabowie chcieli kupić upadające polskie przedsiębiorstwa, aby budować tam części do tankowców. – Problemem jednak stała się osoba el Assira. Nie negocjujemy bowiem z pośrednikami. Tym bardziej, jeśli mają oni bardzo kontrowersyjne koneksje i robią, mówiąc łagodnie, dziwne interesy – dodaje rozmówca "Rzeczpospolitej".
Dlaczego el Assir budził takie kontrowersje? Z informacji Agencji Wywiadu wynika, że był podejrzewany o współpracę z Hezbollahem oraz o związki z terrorystami z al Kaidy.
Jak pisze "Rzeczpospolita" Libańczyk przez lata handlował bronią, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie i Afryce. Należał również do nieformalnej organizacji zrzeszającej czołowych handlarzy bronią z całego świata – grupy z Marbelli.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Arabski książę, polskie stocznie i libański handlarz bronią