Stoczniowcy po raz trzeci przyjechali demonstrować do Brukseli. Dostali obietnicę "szybkiej i obiektywnej" decyzji.
Holenderka po raz trzeci spotkała się z polskimi stoczniowcami, choć nigdy nie wychodzi do demonstrantów przyjeżdżających przed Komisję Europejską - pisze "Rzeczpospolita". W tym wyjątkowym przypadku dała się skusić transparentami historycznego ruchu „Solidarność”. Polityczna waga sprawy stoczni spowodowała, że Komisja długo pozwalała na łamanie prawa i dawała się zwodzić kolejnym polskim rządom. Obiecywały restrukturyzację przemysłu stoczniowego, a zamiast tego przelewały na konta pomorskich zakładów kolejne dotacje. – Gdy zostałam komisarzem cztery lata temu, ta sprawa już leżała na moim biurku. To trwa za długo – mówiła Kroes.
Komisja Europejska zastrzega: ani polityka, ani wielkość zakładu nie będą miały wpływu na decyzje. Liczy się, czy plany przesłane przez Warszawę spełniają unijne kryteria pomocy państwa. Muszą więc zapewnić stoczniom rentowność przy jednoczesnym zaprzestaniu wypłacania dalszych dotacji i ograniczaniu produkcji. Chodzi o to, by skompensować szkody rynkowe wyrządzone konkurencji przez lata nielegalnego dotowania zakładu.
Neelie Kroes nie chciała sugerować, jaka może być jej ostateczna decyzja. Tłumaczyła, że polska propozycja liczy dziesiątki stron i trzeba ją dokładnie przeanalizować. Zdobyła się na odwagę i nie tylko przyjęła u siebie liderów zachodniopomorskiej „Solidarności”, ale nawet wyszła do robotników zgromadzonych przed Komisją. Obiecała im, że teraz to ona odwiedzi stocznie i na koniec obwiązała szyję chustą z napisem „Solidarność”.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bruksela szybko zdecyduje o stoczniach