Hutnictwo i koksownictwo w Polsce należą do najczystszych i najbardziej nowoczesnych w Europie, a mimo to dostosowanie do norm klimatycznych będzie je kosztowało prawie 2 mld złotych. Dodatkowo wysokie ceny energii elektrycznej powodują, że nasza sytuacja konkurencyjna jest trudniejsza. Przegrywamy już nie tylko z tanią stalą ze wschodu, ale także wyrobami europejskich konkurentów.
Zniknięcie hutnictwa dla polskiej gospodarki byłoby dużą stratą. Jak przypomniał Tomasz Ślęzak, dyrektor ds. nadzoru korporacyjnego i relacji z sektorem publicznym w ArcelorMittal Poland, każdy milion ton wyprodukowanej stali to około 1 mln ton zużytego koksu i 2 mld złotych kontrybucji ekonomicznej - środków, które trafiają do budżetu państwa.
Według zapewnień Jakuba Jaworowskiego, sekretarza Rady Gospodarczej w Kancelaria Prezesa Rady Ministrów RP i przewodniczącego Międzyresortowego Zespołu ds. Wzmocnienia Przemysłowego Śląska, hutnictwo znalazło miejsce w opracowywanym planie. - Zainteresowanie hutnictwem to nie poryw serca, ale wynik jego pozycji w gospodarce - deklarował Jaworowski.
Wskazywane przez panelistów problemy to wysoka cena energii i obciążenia związane z polityką klimatyczną. Problem energii jest tym pilniejszy, że powoduje utratę konkurencyjności nawet w stosunku do firm z Europy zachodniej. - W Niemczech cena energii na giełdzie jest o 30 proc. niższa niż w Polsce, a do tego u nas dochodzi wiele para podatków. Ostatecznie energia jest w Polsce dwukrotnie droższa niż w Niemczech - powiedział Jerzy Kozicz, prezes CMC Poland i zauważył, że niemiecki rząd od dawna wykorzystuje każdą, przewidywaną w prawie unijnym formę wspierania przemysłu.
Dla hut produkujących stal ze złomu w piecach elektrycznych koszty energii mają duże znaczenie. Jeszcze większe mają jednak ceny złomu, który jak zauważył Josep Vilaseca, dyrektor generalny, Celsa Huta Ostrowiec, stanowi 60 proc. kosztów tych hut. W Unii ceny są na podobnym poziomie, ale znacznie tańszy złom mogą ze swojego rynku pozyskiwać producenci z Rosji, Ukrainy czy Białorusi. Te państwa chronią jednak swój rynek złomu przed nabywcami zza granicy. - Jak można skutecznie konkurować na rynku, kiedy rosyjskie huty kupują złom o 100 euro taniej niż my? - pytał Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora. Jego zdaniem trzeba pomyśleć o ochronie rynku przed stalą, z tych państw, które blokują kupowanie złomu na swoich rynkach. Podobne zdanie wyraził Josep Vilaseca.
Dla hut zintegrowanych, którym surowce w ostatnich latach tanieją problemem są wyśrubowane normy emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej. - Zintegrowany model hutnictwa, jaki dominuje w naszym koncernie bez tych technologii w Europie nie ma przyszłości. Ten proces na każdym etapie, od fazy koksu, przez fazę spieku, wielki piec, fazę konwertorową do ciągłego odlewania jest obciążony dwoma niekorzystnymi czynnikami - dużą energochłonnością procesu i emisjami przemysłowymi, z dwutlenkiem węgla na czele. Tego gazu powstaje ponad 1,5 tony na tonę wyrobów stalowych. Jeżeli ta technologia miałaby przetrwać w warunkach europejskich to musimy szybko zastosować takie technologie. Prowadzimy więc prace nad ograniczeniem emisji i sekwestracją dwutlenku węgla - powiedział Tomasz Ślęzak i dodał, że hutnictwo zintegrowane od czasu pieców martenowskich osiągnęło redukcję emisji przemysłowych o ponad połowę, ale dla nowych europejskich norm to wciąż za mało.
Według Stefana Dzienniaka hutnictwo to obecnie jeden z najbardziej nowoczesnych przemysłów w Europie, bo wciąż zaostrzane normy klimatyczne spowodowały, że na innowacyjne technologie wydano w tej branży ponad 11 mld złotych.
Tomasz Ślęzak wspomniał o kilku opracowywanych przez koncern technologiach, które mogą zredukować ilość emitowanego dwutlenku węgla. Niestety w przypadku prób zastosowania ich w Europie na przeszkodzie stają nieprzewidywalne ceny gazu.
Nowe technologie zakładają znacznie większe wykorzystanie gazu, kosztem węgla i koksu. Gaz mógłby pochodzić z procesu zgazowania węgla. Zdaniem Edwarda Szlęka, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, a w czasie sesji jeszcze pełniącego obowiązki prezesa JSW Koks, zgazowanie węgla to wciąż jeszcze melodia dalekiej przyszłości.
- Obserwuje prace nad tą technologią od 30 lat. Były one intensyfikowane zawsze wówczas, gdy cena baryłki ropy przekraczała 80 dolarów, kiedy była niższa badania stawały w miejscu - mówił Edward Szlęk. Obecnie cena ropy jest poniżej 60 dolarów, ale zainteresowanie pracami nad zgazowaniem węgla podtrzymuje perspektywa konieczności ograniczenia emisji, zakładana przez coraz bardziej restrykcyjne normy klimatyczne w Europie.
Tadeusz Wenecki, prezes koksowni Częstochowa Nowa, nie obawia się najbliższej przyszłości. - Na razie nowe technologie dają 5 proc. światowej produkcji. Koksownie są więc bezpieczne na najbliższe 20 lat - powiedział Wenecki.
Koksowanie muszą jednak dostosowywać się do norm klimatycznych i coraz mocniejszej konkurencji, tworzonej m.in. przez koks, który w coraz większej ilości eksportują Chińczycy. Zdaniem Wacława Będkowskiego, prezesa Polskiego Koksu, chiński koks na razie rozpływa się głównie w Azji i w niewielkim wymiarze trafia do Europy. - Na tym rynku polski koks ma pewne przewagi konkurencyjne - zapewnił Będkowski, dodając, że mamy najnowocześniejsze w Europie baterie koksownicze.
Edward Szlęk stwierdził, że budowane w koksowniach bloki energetyczne to element starań o obniżenie kosztów wytwarzania, do czego prowadzi dobre wykorzystanie gazu koksowniczego, będącego ubocznym produktem w procesie wytwarzania koksu. Zmniejszenie zużycia energii o połowę to także cel budowy nowej instalacji węglopochodnych w koksowni Częstochowa Nowa.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Dla hutnictwa i koksownictwa wciąż jest miejsce w gospodarce