Biznesmen chętnie zainwestuje w budowę statków. Stawia jeden warunek — skarb zapłaci za nierentowne kontrakty i stare długi.
Z przedstawicielami chojnickiego Mostostalu spotkał się niedawno Zbigniew Jakubas, jeden z inwestorów giełdowych. 30. na liście „Wprost” najbogatszych Polaków. Wysłał kilka tygodni temu list do resortu skarbu, deklarując zainteresowanie szczecińską stocznią.
— Jestem zainteresowany kapitałowym udziałem w Stoczni Szczecińskiej Nowej i mogę — poprzez jedną z firm — przystąpić do konsorcjum z Mostostalem Chojnice, ale pod jednym warunkiem. Skarb państwa udzieli stoczni pomocy na pokrycie strat, jakie są i będą generowane z powodu nierentownego portfela kontraktów zawartych w przeszłości, które muszą być zrealizowane w latach 2008-10, oraz zobowiązań stoczni — deklaruje Zbigniew Jakubas.
— Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje — odpowiada Marcin Garus, prezes Mostostalu Chojnice.
Za półtora tygodnia spotka się z przedstawicielami Ulstein Verft i wówczas będzie mógł udzielić nowych informacji o budowanym konsorcjum.
Jak wielka miałaby być pomoc państwa dla stoczni, aby Zbigniew Jakubas zaangażował się w stoczniowy biznes — tego inwestor oficjalnie nie ujawnia. Poprzedni potencjalny partner dla SSN — firma Amber, należąca do Przemysława Sztuczkowskiego — oczekiwał wsparcia rzędu blisko 600 mln zł. Przedstawiciele skarbu sugerowali natomiast niedawno, że Mostostal Chojnice liczy na niemal trzykrotnie niższą kwotę — ponad 230 mln zł. Liczb tych jednak nie powinno się porównywać, bo stocznia niedawno dostała już część pomocy, której oczekiwał Amber. Agencja Rozwoju Przemysłu i Korporacja Polskie Stocznie zgodziły się skonwertować 146 mln zł wierzytelności na akcje SSN.
Tymczasem Komisja Europejska krzywo patrzy na dalszą pomoc dla polskich stoczni, choć może ją zaakceptować, jeśli inwestorzy i skarb państwa udowodnią, że stocznie staną się rentowne i nigdy już nie wyciągną ręki po państwowe wsparcie.
— W sektorze stoczniowym na świecie mamy koniunkturę. Zamówienia na statki są bardzo duże, ale dotychczasowe koszty funkcjonowania stoczni w Polsce powodowały, że przynoszą one straty. Inwestor będzie więc musiał ponieść koszty restrukturyzacji, wielusetmilionowych inwestycji, których oczekuje Komisja Europejska, aby ten biznes zaczął być opłacalny. Kolejnym problemem jest walka cenowa z azjatyckimi konkurentami — przestrzega Zbigniew Jakubas.
Wniosek jest jeden — jeśli stocznie mają przetrwać, za problemy sprzed lat musi zapłacić państwo, a inwestycje w przyszłość musi ponieść inwestor.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Jakubas chce zagrać w szczecińskie statki