Marynarka Wojenna się rozpada. Co z nowym okrętami?

Marynarka Wojenna się rozpada. Co z nowym okrętami?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

28 listopada 2018 r. Marynarka Wojenna obchodzi setną rocznicę swojego powstania. Nie będzie to zbyt radosne święto. Niemal dwie trzecie naszych okrętów przekroczyło normy eksploatacyjne, a programy zakupu nowych utknęły w miejscu. Marynarzom pozostaje jedynie nadzieja na lepszą przyszłość. To trudny optymizm.

  • Polska flota zatrzymała się w rozwoju. Stare okręty idą na złom, nowych nie ma.
  • Wszystkie programy pozyskania nowych okrętów są spóźnione albo zawieszone.
  • Najgorsza sytuacja jest z okrętami podwodnymi. Wart 10 mld zł program Orka nadal jest w fazie analityczno-koncepcyjnej.


Polska flota wojenna znalazła się w zapaści. To dziś najbardziej zaniedbany rodzaj wojsk. Z debaty sejmowej Komisji Obrony Narodowej w 2017 r. dotyczącej marynarki wojennej dowiedzieliśmy się, że z 81 okrętów naszej floty 21 przekroczyło dopuszczalne normy eksploatacyjne, 66 a wypracowało tę normę na  poziomie powyżej 75 proc.

Kontradmirał Mirosław Mordel (wówczas Inspektor Marynarki Wojennej, rok później odwołany ze stanowiska za krytykę opieszałości resortu w zakupach nowych okrętów podwodnych) na Forum Bezpieczeństwa Morskiego w Warszawie w 2017 r. informował, że średnia wieku 39 okrętów bojowych, jakie posiada dziś polska marynarka wojenna (PMW), to 33 lata.

- Na straży polskiego wybrzeża stoją takie okręty jak fregaty typu Oliver Hazard Perry, którym za trzy lata wybije 40 lat służby. Okręty podwodne typu Kobben są już ewenementem na skalę światową, gdyż liczą sobie 50-53 lata służby - przypominał kontradmirał.

Niszczyciel min Kormoran

Młodszy jest m.in. ORP Kaszub (30 lat pływania) oraz największy polski okręt podwodny ORP Orzeł (31 lat na morzu). Kontradmirał Adam Mazurek, były dowódca Centrum Operacji Morskich, mówi wprost: - Szumne i ambitne zapowiedzi z roku 2012, że spośród będących wówczas w służbie okrętów wszystkie zostaną wycofane i zastąpione przez nowe jednostki do roku 2030, pozostały na papierze.

Są jaskółki zmian. Jedną z nich jest wprowadzenie do służby niszczyciela min typu Kormoran i rozpoczęcie budowy drugiej takiej jednostki, czy zakończone próby morskie patrolowca Ślązak, który ma wejść do służby w 2019 r.

Bilans opóźnień i zaniechań w pozyskiwaniu nowych okrętów jest jednak znacznie szerszy. Szef MON Antoni Macierewicz unieważnił postępowania na budowę okrętów obrony wybrzeża w programach Miecznik i patrolowców z funkcją zwalczania min Czapla, a także program zakupu samolotów rozpoznawczych Płomykówka.

Okręty patrolowe Czapla

W rezultacie realizację większości projektów odłożono w czasie. Projekt budowy jednostki obrony wybrzeża Miecznik przesunięto z roku 2017 na 2024, a projekt jednostki patrolowej z funkcją niszczyciela min Czapla - z 2020 na 2022 r.


Według aktualnego harmonogramu informacji Inspektoratu Uzbrojenia z programu operacyjnego "Zwalczanie zagrożeń na morzu do 2030 r." w latach 2022-2026 planowane jest pozyskanie 3 okrętów obrony wybrzeża Miecznik oraz 3 okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min Czapla.

Na ironię zakrawa fakt, że nie najlepiej rozwinięta technicznie i niebogata II RP, która odzyskała dostęp do morza na wybrzeżu o długości 140 kilometrów, potrafiła wprowadzić do służby  okręty, które w tamtym czasie nie ustępowały klasą podobnym jednostkom największych flot światowych.

Nowoczesne okręty II RP

Kontrtorpedowiec Wicher wszedł do służby w 1930 r., a Burza w roku 1932. W maju 1937 r. do portu wojennego w Gdyni wpłynął pierwszy z zamówionych niszczycieli - ORP Grom, a w grudniu tego roku zawinął ORP Błyskawica.

W połowie sierpnia 1939 r. położono stępkę pod ORP Huragan, trzeci niszczyciel typu Grom. W 1942 roku razem z bliźniaczym ORP Orkan miał zostać wcielony do Marynarki Wojennej. Nowoczesne były też okręty podwodne Wilk, Ryś i Żbik, które weszły do służby na początku lat trzydziestych XX wieku. W 1939 roku doszły dwa nowe okręty podwodne typu Orzeł - ORP Orzeł i Sęp.


Dziś, kiedy mamy dostęp do morza o długości 775 km, wydaje się, że nie potrafimy w pełni docenić tego dobra. Dlaczego? - Wciąż nie rozumiemy morza - mówi WNP.PL dr Jacek Bartosiak, dyrektor Programu Gier Wojennych i Symulacji Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Prowokacje na Bałtyku

- Chciałbym wierzyć, że to problem świadomości utrwalonej w komunistycznej przeszłości. Przez dziesięciolecia nie potrafiliśmy przekonująco wytłumaczyć ludziom, jak decydujące znaczenie ma morze dla rozwoju gospodarczego Polski. To się nie zmieniło po 1990 r. Marynarka nadal jest postrzegana jako coś, co powinniśmy mieć, ale czy jest to takie ważne? Dla polityków? Myślę, że nie - opowiada dr Bartosiak.

Kmdr. rez. Maksymilian Dura uważa, że dalsze opóźnianie lub wstrzymywanie programów modernizacji MW doprowadzi w ciągu najbliższych lat do nieodwracalnej utraty zdolności polskiej marynarki do skutecznego zwalczania zagrożeń na Bałtyku, zwłaszcza obcych okrętów podwodnych.


- Pierwszym tego sygnałem było znalezienie w maju 2018 r. na polskim wybrzeżu trzech pocisków sygnalizacyjnych wystrzelonych z rosyjskiego okrętu podwodnego - podkreśla komandor.

Kmdr por. rez. Artur Bilski, szef think tanku Nobilis Media, były oficer dowództwa NATO w Europie, w rozmowie z WNP.PL zwraca uwagę, że nie za bardzo mamy czym przeciwstawić się rosyjskim prowokacjom na Bałtyku.

Każde zanurzenie niesie ryzyko

Przypomina, jak w kwietniu 2018 r. rosyjskie samoloty Su-24 przelatywały niebezpiecznie blisko niszczyciela USS "Donald Cook". Z tego powodu odwołano zaplanowane operacje lotnicze polskiego śmigłowca na pokładzie niszczyciela. Niepokoi też incydent z ostatnich dni, kiedy Rosja ostrzelała na Morzu Azowskim i przejęła trzy ukraińskie okręty. - Takie prowokacje wobec Polski, a także NATO, będą się nasilać - uważa komandor Bilski.

Dr Łukasz Kister, zajmujący się problematyką bezpieczeństwa w Instytucie Jagiellońskim, w rozmowie z WNP.PL przypomina, że marynarka wojenna nie ma obecnie żadnego w pełni sprawnego okrętu podwodnego. Największym problemem są pozostające w służbie ponad pięćdziesięcioletnie polskie okręty podwodne typu Kobben. Z czterech jednostek tego typu – ORP Sokół, Sęp, Bielik i Kondor – w służbie są już tylko Sęp i Bielik.



Jeśli już wychodzą w morze, to każda próba zanurzenia niesie ryzyko. W służbie pozostają obecnie dwie jednostki tej klasy. Trzeci nasz okręt podwodny, ORP Orzeł, po serii wypadków i pożarze wciąż się nie zanurza. Ma wrócić do służby, ale nie wiadomo kiedy.

Okręty nowego typu

Tymczasem wart ok. 10 mld zł projekt pozyskania przynajmniej trzech okrętów podwodnych nowego typu (OPNT) pod kryptonimem Orka przesunięto z 2022 r. na lata późniejsze. Dostawy nowych jednostek mają być realizowane w latach 2024, 2025 i 2026.

Wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz pod koniec listopada 2018 r. w odpowiedzi na poselską interpretację w sprawie zakupu nowych okrętów podwodnych poinformował w Sejmie, że nadal trwa faza analityczno-koncepcyjna. Brak decyzji w sprawie programu Orka powoduje, że budowa polskiego systemu odstraszania oddala się w czasie i nie wiadomo, kiedy będzie realizowana. Takie analizy prowadzone są już od 6 lat.

- Nie jest dziś problemem kupić okręt podwodny czy inne uzbrojenie. Większym i ważniejszym wyzwaniem jest późniejsze jego utrzymanie w pełnej gotowości bojowej - mówi dr Kister. - Polska flota nie potrzebuje dziś wielkich okrętów podwodnych do wykonywania zadań strategicznych na dużych akwenach. Jednostki te nie mogę jednak tylko zanurzać się i wynurzać oraz zwalczać morskie środki transportu - podkreśla.

Przekonuje, że powinny stwarzać realną siłę odstraszania przeciwnika. Każdego, nawet tego największego. Najlepiej, gdyby tej klasy okręty uzbrojone były w pociski manewrujące.

Flota Bałtycka w Kaliningradzie

Kłopoty polskiej marynarki mają miejsce w czasie, kiedy Rosjanie wzmacniają swoje siły na Bałtyku. Do Kaliningradu skierowano w tym roku przynajmniej dwie nowoczesne korwety Bujan-M z pociskami Kalibr-NK zdolnymi do przenoszenia ładunków atomowych na odległość ponad 2,6 tys. kilometrów.

Flota Bałtycka liczy co najmniej 2 niszczyciele rakietowe typu Sowremiennyi, 3 fregaty typu Krivak i Neustrashimy, najnowszy mały okręt rakietowy "Siepuchow", 2 okręty podwodne typu Kilo (jak nasz Orzeł), 23 korwety różnych typów oraz 60 okrętów pomocniczych.

Nasza marynarka jest w marazmie. - Polska flota na Bałtyku góruje tylko nad należącymi do NATO marynarkami Litwy, Łotwy i Estonii. Niewielkimi krajami o małych budżetach, których siły zbrojne są raczej symboliczne - mówi kmdr Bilski.

Problemem marynarki brak strategii

Największym jednak problemem naszej marynarki jest brak strategii, co wraz z trwającym od lat chaosem planistycznym grozi postępującym osłabianiem zdolności do obrony kraju. - Żeby Polska mogła realizować i chronić swoje interesy gospodarcze, choćby tylko na Morzu Bałtyckim, choć tak naprawdę wykraczają one poza Bałtyk, powinna mieć niezbędne narzędzia - przypomina dr Jacek Bartosiak.

- Nasza flota powinna zapewniać ochronę najważniejszych projektów dywersyfikacyjnych związanych z dostawami ropy naftowej i gazu, ale też innych produktów, dla których Bałtyk jest autostradą i gwarantem możliwości ich realizacji - wyjaśnia.           

Nasuwa się pytanie: jakie okręty powinna mieć PMW, aby skutecznie wykonywać te zadania? - Nie wiem, jakie to powinny być okręty - przyznaje dr Bartosik. - Nie wie też tego Marynarka Wojenna ani państwo polskie. Nie mamy bowiem strategii morskiej - dodaje.

Czas gra na niekorzyść

Jego zdaniem nie wiemy, jakie interesy chcemy prowadzić na morzach i oceanach i w jaki sposób mają one służyć naszej polityce gospodarczej. Co chcemy osiągnąć przy pomocy tego dobra, jakim jest kilkusetkilometrowy dostęp do morza?

- Skąd mamy wiedzieć, jakie okręty są nam potrzebne? Korwety, fregaty? Czy nie za duże na Bałtyk? Okręty podwodne, a może tylko patrolowce? Ale co one miałyby patrolować? Może same holowniki, tylko co będą holować? - pyta przekornie Bartosiak.


- To powinni określić politycy. Jak jednak widzimy, od 30 lat nie potrafimy zbudować strategii morskiej - podkreśla. - Jeśli będziemy czekali na ten dokument kilka lat, to na pierwsze okręty poczekamy lat kilkanaście - obawia się Bartosiak.

Zamówienia w polskich stoczniach

Kmdr Bilski dodaje, że tworząc strategię rozwoju PMW, powinniśmy przede wszystkim skupić się na wschodniej flance NATO na Morzu Bałtyckim. Przede wszystkim rozbudowywać flotę zdolną do operowania na wodach Bałtyku, a nie tych dalszych, oceanicznych. Przy czym musimy grać zespołowo. Nie ma takiej opcji, abyśmy na morzu sami przeciwstawili się skutecznie rosyjskiej Flocie Bałtyckiej.

Do tego marynarka powinna być tak sformatowana, aby w swoim rozwoju brała pod uwagę możliwości finansowe kraju oraz możliwości lokowania zamówień w rodzimym przemyśle stoczniowym.

Bilski pyta, co nam da kupowanie okrętów za granicą. - Powinniśmy zrobić wszystko, aby nasz przemysł stoczniowy, jak i inne przedsiębiorstwa produkujące dla marynarki wojennej, mogły się rozwijać. Mówi się o tym od wielu lat, jednak niewiele z tego wynika - twierdzi. Jego zdaniem za wiele mamy ośrodków decyzyjnych mających kompetencje co do kierunków rozwoju i modernizacji MW.

Transport morski i energetyka

Może zatem rację mają ci, którzy twierdzą, że dziś, kiedy armie dysponują pociskami rakietowymi dalekiego zasięgu, samolotami mogącymi wykrywać i niszczyć cele nawodne oraz podwodne, flota na Bałtyku, stosunkowo małym i płytkim, jest nam niepotrzebna?

- Jeśli patrzymy na flotę wojenną z perspektywy wielkich oceanicznych strategii, prowadzenia wojen morskich na dalekich akwenach, to tak - przyznaje dr Bartosiak. - Bałtyk nie jest akwenem do prowadzenia takich działań. Jest na to za mały, a Polska zbyt biedna na taką flotę.

Dodaje, że Bałtyk dziś to coraz bardziej strategiczny akwen, jeśli chodzi o gospodarkę, transport morski, energetykę. Podobnie uważa kmdr Bilski: - W sytuacji, kiedy Polska zwiększa import surowców drogą morską, np. gazu LNG, musimy mieć okręty gotowe do osłony morskich szlaków komunikacyjnych prowadzących do gazoportu, jak i ochrony statków z transportem o znaczeniu strategicznym dla państwa.

Jak wskazuje raport przygotowany przed kilku laty przez dzisiejszego wiceszefa MON Tomasza Szatkowskiego, Bałtyk jest też idealnym akwenem dla działań okrętów podwodnych, trudnych do wykrycia i odpowiednio uzbrojonych.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

FORUM TYMCZASOWO NIEDOSTĘPNE

W związku z ciszą wyborczą dodawanie komentarzy zostało tymczasowo zablokowane.

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!