Wbrew planom władze Gdańska nie kupią stoczniowego dźwigu, aby ratować go przed zezłomowaniem. Odnowione urządzenie miało być hołdem dla związanych z miastem ofiar katastrofy smoleńskiej. Firma, która chciała sprzedać dźwig nie przedstawiła niezbędnych dokumentów.
Pieniądze, które miały być przeznaczone na zakup dźwigu, zostaną teraz wydane na modernizację jednego z mieszkalnych budynków w mieście oraz na funkcjonowanie nowych rad dzielnic, wybranych w wyborach 8 maja.
Blacharska dodała, że miasto będzie się jeszcze starać o przejęcie innego dźwigu ze Stoczni Gdańsk, jeśli któryś z nich w przyszłości będzie wyłączony z produkcji.
Uchwałę o przeznaczeniu 1,1 mln zł z budżetu miasta na zakup jednego ze stoczniowych dźwigów radni Gdańska podjęli na sesji pod koniec marca.
Jak mówił wówczas przewodniczący Rady Miasta Gdańska Bogdan Oleszek, zakup, a następnie odpowiednie wyeksponowanie odnowionego dźwigu, miały być rodzajem hołdu, jaki samorząd odda gdańszczanom poległym w katastrofie smoleńskiej.
"To przecież Aram Rybicki walczył, by gdańskie dźwigi, które stanowią pejzaż tego miasta, zostały wpisane na listę zabytków. To jest jakieś zwieńczenie jego pomysłu i jednocześnie oddanie hołdu Rybickiemu oraz innym osobom związanym ze stocznią: Annie Walentynowicz czy Maciejowi Płażyńskiemu, który zasiadał w radzie stoczni" - tłumaczył Oleszek.
Oleszkowi jest żal, że sprawa zakupu dźwigu zakończyła się fiaskiem.
„Byłem gorącym orędownikiem tego pomysłu. Ubolewam, że takie proceduralne sprawy spowodowały, że dźwig będzie pocięty i nie będzie stanowił trwałego elementu krajobrazu w mieście” – powiedział w czwartek dziennikarzom szef RMG.
Zakupiony przez miasto dźwig miał być poddany konserwacji i przeniesiony z miejsca, gdzie się znajduje. Jedną z rozważanych lokalizacji był grunt przy Europejskim Centrum Solidarności, powstającym na terenie Młodego Miasta. Z propozycją odsprzedania dźwigu zwróciła się do magistratu firma, który kupiła go (z przeznaczeniem na złom) od Stoczni Gdańsk.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Miasto Gdańsk nie kupi jednak stoczniowego dźwigu