Ministerstwo Skarbu chce wymiany władzy w KGHM Polska Miedź SA, dlatego zażądało zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy.
- Już w kampanii wyborczej PO zapowiadała, że jak wygra wybory, to zmieni zarządy m.in. w KGHM, dlatego spodziewam się zmian - mówi obecny prezes Krzysztof Skóra, niedoszły poseł PiS, który dwa lata temu zastąpił związanego z lewicą prezesa Marka Szczerbiaka.
Po każdych wyborach parlamentarnych nowy rząd zmienia kierownictwo kombinatu. Ma do tego prawo, bo skarb państwa posiadający prawie 42 procent akcji jest głównym udziałowcem spółki. Ministerstwo Skarbu nadzoruje przedsiębiorstwo i decyduje o tym, co się w nim dzieje poprzez przedstawicieli w radzie nadzorczej. Teraz na dziewięciu członków rady sześciu reprezentuje ministerstwo, a trzej - załogi. Jednak reprezentanci skarbu to ludzie wyznaczeni przez poprzedniego, PiS-owskiego ministra. Obecne kierownictwo resortu zapewne będzie chciało ich wymienić. A nowa rada zdecyduje, kto i w jaki sposób (czy z konkursu, czy z wyboru) - zostanie prezesem spółki. Kandydatury nowych członków rady musi zaakceptować walne zgromadzenie akcjonariuszy. Dlatego minister wnosi o jego zwołanie - czytamy w "Gazecie".
Wymiany zarządu kombinatu nie wpływają na giełdowe notowania spółki. Dla niej samej oznacza to jednak milionowe straty. Każdy z pięciu obecnych członków zarządu ma umowę o pracę zawartą do walnego zgromadzenia podsumowującego rok 2008, czyli do wiosny 2009 roku. Jeśli umowa zostanie z nimi rozwiązana wcześniej, każdy z panów dostanie odszkodowanie w wysokości dziewięciu pensji (każda to 35-40 tys. zł brutto), do tego kombinat każdemu musi przez rok płacić pieniądze z tytułu zakazu konkurencji - 25 proc. miesięcznej pensji - napisała "Gazeta".