Zamiast pełnych wypłat, pracownicy zatrudnieni przy produkcji dostali tylko po 800 złotych zaliczki, administracji po 300 zł, a kierownicy i członkowie zarządu ani grosza. Przyczyną jest opóźnienie zapłaty przez armatora za wybudowany statek. Nastroje wśród załogi są coraz gorsze.
Desant 50 spawaczy i monterów z Indii przybył na ratunek Stoczni Gdynia S.A. Ma pomagać polskim stoczniowcom w realizacji zamówień na czas. Związkowcy obawiają się, że przez taką "pomoc" z Indii polscy pracownicy dostaną mniejsze wynagrodzenie.
Pracowników z Indii sprowadziła do Gdyni spółka polsko-szkocka, która zajmuje się rekrutacją pracowników z całego świata. Firma ta współpracuje też ze stocznią. - Ja rozumiem, że brakuje spawaczy i monterów, bo ogromna ich liczba wyjechała do pracy na zachód Europy, ale po co zatrudniać ludzi, którzy nie znają języka polskiego i nie rozumieją co do nich mówi brygadzista - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" Jan Gumiński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej.
Pracownicy z Indii są w stoczni zatrudnieni na próbę. - Umowy są tak skonstruowane, że ci Hindusi, którzy nie sprawdzą się w pracy, zostaną zwolnieni - informuje w dzienniku Maciej Poprawski, dyrektor produkcji w Stoczni Gdynia. - Zdaję sobie sprawę, że istnieje bariera językowa pomiędzy nimi, a naszymi pracownikami. Ja mogę zapewnić, że ci ludzie znają się na pracy w stoczni, bo mają w tym względzie duże doświadczenie. Pracowali w stoczniach w swoim kraju, a także w krajach europejskich. Są wykwalifikowanymi pracownikami. Przed zatrudnieniem w naszej stoczni sprawdziliśmy dokładnie ich przydatność. Tłumacz był zatrudniony, ale tylko podczas szkoleń pracowników z Indii. Za miesiąc zarząd będzie miał spotkanie ze związkowcami i wtedy podsumujemy pracę Hindusów. Jeżeli okażą się niepotrzebni, wówczas im podziękujemy. Ciągle szukamy spawaczy i monterów, bo brakuje nam fachowców w tych zawodach.
Do końca tego roku stocznia ma zostać sprywatyzowana. Ma też od przyszłego roku przynosić zysk. Jeżeli tak będzie, wówczas płace pracowników powinny wzrosnąć. Być może wtedy nie trzeba będzie ściągać pracowników z zagranicy. Wówczas może do stoczni wrócą nasi fachowcy, którzy teraz pracują w stoczniach całej Europy - rozważa "Dziennik Bałtycki".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Narasta konflikt w Stoczni Gdynia