- Prywatyzacja jest jedyną szansą wyjścia tych stoczni na prostą. Rentowność może być osiągnięta tylko wtedy, kiedy będzie restrukturyzacja, a ona wiąże się z kosztami nowych inwestycji - powiedział "Gazecie Prawnej" Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki.
A co ze Stocznią gdańską? - Stocznia Gdańska jest inaczej traktowana. Formalnie została ona wydzielona ze spółki ze Stocznią Gdynia niespełna rok temu. Dlatego nie ponosi ona obecnie strat, co odróżnia ją od Stoczni Szczecińskiej i Gdyńskiej (która ma ponad 1 mld zł długu). Stoczni Gdańsk udzielono najmniejszej pomocy publicznej, niestety dziś nie potrafimy ocenić tego, w jaki sposób KE będzie tę pomoc liczyła - powiedział wiceminister.
Czy to jedyne lekarstwo dla stoczni? - spytała "Gazeta Prawna". - Tak, dlatego że potrzeba tam dużych pieniędzy, które uspokoją sytuację wewnątrz stoczni. Uspokoi w sensie operacyjnym, da pieniądze na kupno niezbędnych materiałów i spłatę bieżących zobowiązań. Z drugiej strony przemysł stoczniowy wymaga również inwestycji w środki trwałe, w urządzenia, które pozwolą funkcjonować tak efektywnie, jak w Europie Zachodniej. My w tej chwili budujemy statki mniej więcej dwa razy wolniej niż w tamtych zakładach - odpowiedział wiceminister.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prywatyzacja jedyną szansą na uratowanie stoczni