Branża stoczniowa ma w tym roku przed sobą słabe perspektywy – uważa Reinhard Lueken, sekretarz generalny CESA.
– Prognozy na 2009 r. nie są najlepsze – mówi „Rzeczposoplitej” sekretarz generalny stowarzyszenia Reinhard Lueken. – Niektóre stocznie na pewno będą mieć kłopoty. Dla zakładów, które mają silną pozycję na niszowych rynkach, słaby popyt jest mniej problematyczny – tu wciąż sytuacja jest stabilna.
W IV kw. było źle z zamówieniami. Słaby popyt widać na rynkach masowych (kontenerowce, węglowce, tankowce) i nic nie wskazuje na poprawę. Stocznie będą musiały przeorganizować produkcję, by zapewnić sobie opłacalny poziom zatrudnienia.
– Są też pozytywy, jak spadek kosztów dostaw i materiałów, więc już realizowane kontrakty są bardziej zyskowne – dodaje Lueken.
Zdaniem szefa CESA trudno przewidzieć efekty planowanej sprzedaży składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. – Dwa lub trzy lata temu to rozwiązanie byłoby idealne. Zakłady pozbyłyby się czynnika niepewności w postaci polityki i dostały drugie życie – mówi „Rzeczpospolitej” Lueken. – Dziś wszystko zależy od tego, czy potencjalni inwestorzy wierzą w realne szanse na szybką restrukturyzację stoczni.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Przed stoczniami chudy rok