Premier Rosji Władimir Putin kilkoma gromkimi słowami zmniejszył o ponad 5,5 mld dol. giełdową wartość węglowo-metalurgicznego giganta Mieczel.
- Firma Mieczel sprzedaje surowiec za granicą dwa razy taniej niż w Rosji. Niech się temu przyjrzy urząd antymonopolowy i prokuratura - chłodnym głosem nakazał Putin, a na żywo pokazała to państwowa telewizja. Po czym Putin zadrwił z szefa i głównego właściciela koncernu Igora Ziuzina, który nie stawił się na wezwanie rządu, tłumacząc, że leży w szpitalu.
- Nagle zachorował! Oczywiście, choroba jest chorobą, ale byłoby lepiej, gdyby szybko wyzdrowiał - powiedział Putin.
Igor Ziuzin faktycznie leży od środy w moskiewskiej klinice kardiologicznej, gdzie zdaniem części mediów trafił tuż po otrzymaniu zaproszenia od Putina. Możliwości są dwie: albo serce nie wytrzymało, albo ze strachu zapłacił lekarzom za fałszywą diagnozę.
Ziuzin ze szpitalnego łóżka obserwował wczoraj, jak akcje jego firmy na moskiewskiej giełdzie spadają na łeb na szyję - w jeden dzień o jedną trzecią! Pohukiwania Putina, które oznaczać mogą nowe polowanie na biznesmenów, sprawiły, że poleciała cała moskiewska giełda o prawie 6 pkt proc.
Ale paradoksalnie Putin, uderzając w Igora Ziuzina, jednocześnie zagroził kasie swej partii Jedna Rosja. Bo koncern Mieczel zawdzięcza pozycję monopolisty, m.in. w dostawach koksu dla wielu fabryk, właśnie politykom Jednej Rosji. I hojnie się rewanżuje: tylko w 2006 r. koncern przelał na konta Jednej Rosji ok. 2,2 mln euro. Wspiera też budowę pod szyldem partii Putina wielu szkół i stadionów - czytamy w "Gazecie".
- Nie do końca rozumiem ten atak na Mieczel. Może to jakieś rozgrywki biznesowe? - zastanawia się Elisabeta Osietyńska z dziennika "Wiedomosti".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Putin wstrząsnął metalurgicznym koncernem