Decyzja Donalda Trumpa rozpętała celną wojnę. U bram Ameryki zatrzymano ponad 30 mln ton stali, która musiała szukać dla siebie nowego miejsca. Inne kraje nie pozostały Stanom dłużne. Niechciana stal sadowiła się na nowych rynkach przede wszystkim dzięki niskim cenom.
- Nadmiar stali zawsze powodował wojnę cenową - to był jeden z powodów obaw m.in. europejskiego rynku.
- Na razie sytuacja na polskim rynku jest dobra.
- Ceny rosną, co dla końcowych odbiorców nie jest korzystne, ale wynika przede wszystkim ze przyrostu kosztów, jakie ponoszą producenci stali.
Trudny i dziwny scenariusz zaczął się spełniać na początku roku. Import stali do Europy rósł, kiedy cła były jeszcze zapowiedzią. W pierwszym kwartale tego roku zużycie stali w Europie urosło o 3 proc. rok do roku. Własne dostawy unijne powiększyły się o 2,1 proc. i wyniosły 37 mln ton. W tym samym czasie import wzrósł o 9,8 proc., dochodząc do 10 mln ton.
Według Eurofer to najwyższy poziom od trzeciego kwartału 2007 roku. Stowarzyszenie zwraca uwagę, że to dowód na niską skuteczność unijnej ochrony rynku, bo w miejsce państw zablokowanych przez unijne cła pojawiły się nowe, które umieściły na naszym rynku więcej stali niż poprzednicy.
Niska fala
Nadmiar stali zawsze powodował wojnę cenową - to był jeden z powodów obaw m.in. europejskiego rynku. Komisja Europejska wprowadziła więc ograniczenia - uruchomiono kontyngent, który w ciągu 200 dni miał regulować ilość wchodzącej na nasz rynek stali. Jeżeli w tym czasie import któregoś z 23 wskazanych wyrobów stalowych przekroczyłby średnią z trzech ostatnich lat, zostałyby one objęte cłami w wysokości 25 proc.Na razie obawy branży stalowej okazały się być nieco na wyrost. Po kilku miesiącach obowiązywania ceł nie widać stalowej fali, która - odbiwszy się od amerykańskiego brzegu - zalewa Europę, a przynajmniej nie jest ona tak wysoka, jak się obawiano.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rok wędrującej stali. Wszystko przez cła