Spółka stara się o poręczenia ubezpieczeniowe. Jednak wątpliwości resortu gospodarki pozbawiły ją przynajmniej na razie pieniędzy.
Bardziej rozmowni są związkowcy stoczni, którzy twierdzą, że decyzję wstrzymał resort gospodarki, który kwestionuje sens dopłacania do prywatyzowanej spółki. Stoczniowcy podważają jednak takie argumenty. Podkreślają, że urzędnicy nie godzą się na poręczenia, które pozwoliłyby stoczni uruchomić produkcję, a jednocześnie należąca do skarbu państwa Agencja Rozwoju Przemysłu co kilka miesięcy udziela stoczni pożyczek na wynagrodzenia.
- Bez gwarancji trudno będzie nam dotrzymać terminów realizacji kontraktów. Musimy przecież kupić materiały - wyjaśnia w dzienniku Zbigniew Żmijewski, szef związku Stoczniowiec. - Zacząłem się bać. Bez tych gwarancji stocznia może upaść - mówi inny pracownik stoczni.
Tymczasem w biurze prasowym Ministerstwa Gospodarki "PB" otrzymał informacje, że trwa analiza sytuacji i do piątku, kiedy ponownie zbiera się komitet KUKE, nie będzie komentarzy. Urzędnicy są w trudnej sytuacji. Z jednej strony muszą bowiem liczyć się ze strajkami i upadkiem stoczni, a z drugiej boją się podjąć decyzję o pomocy, bo stocznia ma w portfelu wiele nierentownych kontraktów. Ponadto wciąż nie wiadomo, czy wsparcie zaaprobuje Bruksela.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Stocznia Szczecińska Nowa bez gwarancji