Młoda stocznia zażądała od duńskiego Svitzera za dużo. Dwa razy więcej, niż proponował armator. Rosną szanse konkurentów.
— Odys zaproponował cenę, która była nie do zaakceptowania przez Svitzera — mówi Wiesław Wierzchoś, przedstawiciel firmy Svitzer i szef agencji Interagent reprezentującej armatorów.
Do końca miesiąca Svitzer musi podjąć decyzję, gdzie wybuduje holowniki. Wciąż może to być Polska.
— W trakcie rozmów z Odysem zgłosiły się do mnie dwie inne firmy. Jeśli ich oferta będzie zbliżona do proponowanej przez armatora, jedna z nich może dostać ten kontrakt — twierdzi Wiesław Wierzchoś.
Nie ujawnia oferty Odysa. Z informacji „Pulsu Biznesu” wynika, że proponowana cena za holownik wynosiła około 12 mln USD (26,9 mln zł) i była niemal dwukrotnie wyższa od proponowanej przez armatora (6,5 mln USD). Tej informacji nie chce potwierdzić Robert Studziński, prezes stoczni Odys, ale przyznaje, że zażądał więcej.
— Za taką cenę nikt nie wykona zamówienia. Same urządzenia, które trzeba na holownikach zamontować, czyli napęd, silniki pomocnicze, windy, pompy itd., kosztują 6,5 mln USD. Być może armator zrobił wycenę 2006 r., a od tego czasu ceny bardzo skoczyły — przypuszcza Robert Studziński.
Kontrakt Svitzera jest o tyle atrakcyjny, że po wybudowaniu czterech holowników (do 2010 r.) w następnych latach w grę wchodzi budowa dwóch rocznie. Nowe zlecenie to 150-200 miejsc pracy. Svitzer ma w 35 krajach 500 holowników i buduje ich 20 rocznie. Gros produkcji odbywa się w Chinach. Ma też holowniki w Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Holandii. Dziś buduje je tylko w stoczni w Hiszpanii.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Stocznię Odys zgubiła cena za holowniki