Straty korozyjne w Polsce - przyczyny niezadowalającego postępu, skutki, konieczne działania

Straty korozyjne w Polsce - przyczyny niezadowalającego postępu, skutki, konieczne działania
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Obecnie roczne straty korozyjne w Polsce szacowane są przez jednych - na poziomie 8%, przez innych zaś - na poziomie 6% PKB. Obydwa te wskaźniki mają identyczną wiarygodność. Obydwa są efektem spekulacji intelektualnych, nie zaś dogłębnych analiz dotyczących korozji, które ostatni raz miały miejsce w Polsce w 1976 r., czyli 37 lat temu. Ale wówczas liczono je inaczej. Roczne straty korozyjne na poziomie 10% PKB dały zgrubne szacunki z lat 1998-1999.

Mimo ogromnej dozy zastrzeżeń co do wiarygodności tych wskaźników, ich porównanie pozwala jednak wysnuć dwa podstawowe wnioski. Pierwszy: w ciągu ostatnich kilkunastu lat w Polsce miał jednak miejsce w dziedzinie zabezpieczeń korozyjnych pewien postęp. Drugi: ów postęp jest zdecydowanie niezadowalający, bo w porównaniu z krajami wysokorozwiniętymi poziom tych strat jest zdecydowanie wyższy.

Dlaczego tak się dzieje? Mimo że samo upowszechnienie obecnej wiedzy, bez specjalnych nakładów mogłoby przynieść oszczędności rzędu 25%, mimo że w Polsce nie istnieje żadna bariera materiałowa czy technologiczna by zabezpieczenia antykorozyjne wykonywać na najwyższym światowym poziomie. Dostawcy zaś zabezpieczeń mają o wiele więcej do zaoferowania niż inwestorzy czy projektanci chcieliby otrzymać. W poszukiwaniu odpowiedzi na wcześniej postawione pytania PIKS zorganizował kilkanaście dyskusji redakcyjnych relacjonowanych na łamach "Konstrukcji Stalowych". Owe relacje złożyłyby się na książkę formatu A5 o objętości 150 stron. Podobną objętość zajęłaby publicystyka na ten temat zamieszczona na łamach naszego dwumiesięcznika. Wszystkie "słabe punkty" antykorozji w Polsce zostały w ten sposób doskonale rozpoznane. Ale czy dokładnie je zdefiniowano, oddzielono przyczyny od skutków, ustalono gradację ważności przyczyn oraz kto i co ma robić by zmienić istniejący stan rzeczy? Oto tylko część pytań, na które mieliśmy nadzieję uzyskać odpowiedzi w dyskusji redakcyjnej zorganizowanej prze Izbę, w cyklu publikowanych na łamach "Konstrukcji Stalowych" dyskusji na aktualne tematy, pod hasłem "Straty korozyjne w Polsce - przyczyny niezadowalającego postępu, skutki, konieczne działania". Do udziału w dyskusji zaprosiliśmy:
- Leszka Augustynka - International Point Sp. z o.o.,
- Aleksandrę Baraniak - emerytkę, byłego pracownika Centrum Techniki Okrętowej,
- Andrzeja Brandta - Prezesa Agencji Anticorr Sp. z o.o.,
- Annę Gerymską - Dyrektora Urzędu Dozoru Technicznego,
- Witolda Milewskiego - Profesora w Instytucie Mechaniki Precyzyjnej,
- Zbigniewa Miodowskiego - Prezesa ZinkPower Szczecin Sp. z o.o.,
- Tomasza Nowakowskiego - Dyrektora Handlowego w Teknos Sp. z o.o.

Stronę redakcyjną reprezentowali: Mirosław Tabaczkiewicz, Dyrektor Biura Izby oraz Józef Kępka - Redaktor Naczelny "Konstrukcji Stalowych". Dyskusję prowadził red. Zygmunt Jazukiewicz.

Zjawiska korozyjne są powszechne, a problematyka skutecznego zwalczania korozji ma związek z bardzo wieloma aspektami życia gospodarczego. Jeżeli więc nie bardzo wiadomo od czego zacząć tak obszerne zagadnienie, gdzie szukać przyczyn a gdzie skutków, to warto zacząć od szkoły. Czy upadek w Polsce szkolnictwa zajmującego się kształceniem korozjonistów należy zaliczyć do przyczyn, czy do skutków zaniedbań? Jeżeli widzimy, że nowe kierunki kształcenia zarówno w szkołach publicznych jak i niepublicznych powstają pod wpływem zapotrzebowania rynku, to może winien jest rynek, przedsiębiorstwa, które nie widzą potrzeby zatrudniania takich specjalistów?

- A. Baraniak: - Problem korozji w Polsce w ogóle wynika z niewiedzy. Mówiło się, że korozja powstaje na desce projektanta. Teraz już nie na desce, bo jest komputer, ale problem pozostaje, ponieważ projekt zabezpieczenia przed korozją opracowuje konstruktor, a nie specjalista - korozjonista. Wydziały budownictwa mają np. 30 godzin wykładów z chemii, kilka godzin ćwiczeń i laboratoriów, ale program obejmuje zagadnienia podstawowe, jest w zasadzie powtórką tego, co wcześniej wykładano w szkole. Jedynie kilka godzin przeznaczonych jest na tematykę związaną z korozją stali i betonu. Uważam, że skoro koszty pracy zmusiły biura projektów do ograniczenia etatów to powinniśmy się zwrócić do Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego z prośbą o zmianę programu. Moim zdaniem na każdym wydziale politechnicznym powinny być wykłady dotyczące korozji i zabezpieczenia przed nią. Wiedzy w tej dziedzinie brakuje również kierownictwu wytwórni konstrukcji stalowych, inspektorom nadzoru i inwestorom.

- L. Augustynek: - Nie jest tak, że rynek wyeliminował antykorozjonistów. Ich wyeliminował ustawodawca. Żaden z nas tu obecnych nie dostarcza produktu, który podlegałby osobno Prawu budowlanemu. Rynek budowlany jest ściśle regulowany, ale nie wyodrębnia produktów antykorozyjnych.

Ale ustalmy, czy kiepska kondycja szkolnictwa w tej specjalności jest skutkiem, czy przyczyną? Nie jest rolą szkolnictwa kreowanie określonych specjalności, lecz odpowiadanie na potrzeby pracodawców. Oczywiście programy kształcenia, ich zawartość jest sprawą uczelni.

- A. Brandt: - Pracowałem kilkanaście lat na wyższej uczelni, chyba jedynej, która kształciła rocznie kilkunastu takich specjalistów. Teraz kształci się więcej, nawet kilkadziesiąt osób. Ale to kształcenie nie w pełni odpowiada potrzebom rynkowym, programy nie odpowiadają rzeczywistości, a absolwenci rozpływają się, wykonując inne zadania. Obecnie chyba na każdej uczelni technicznej jest jakaś jednostka zajmująca się antykorozją, ale nie ma ona przełożenia na potrzeby rynku pracy. Kształcenie antykorozyjne potrzebne jest zresztą na każdym poziomie, także podstawowym i średnim.

- T. Nowakowski: - Rzeczywiście, w ciągu ostatnich kilkunastu lat zlikwidowano w dużej części zarówno licea jak i technika chemiczne. Co prawda na uczelniach na kierunkach chemicznych dostępna jest w dalszym ciągu specjalność ochrona przed korozją, ale inne specjalności, np. technologia chemiczna cieszą się większą popularnością. Studenci wybierają specjalności, po których będą mieć większe szanse na rozpoczęcie pracy zawodowej po zakończeniu studiów. Ochrona przed korozją wydaje się im mało atrakcyjna.

- A. Baraniak: - Prawie wszystkie projekty zabezpieczenia przed korozją konstrukcji wykonywane są przez absolwentów budownictwa, którzy nie mają pojęcia o korozji. Skoro rynek się zmienia, szkolnictwo powinno nadążać i tym projektantom zapewnić chociaż podstawy wiedzy o problemach korozyjnych.

- L. Augustynek: - Kilka lat temu wprowadzono do przetargów organizowanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad zasadę, że firmy wykonawcze muszą posiadać specjalistę wyszkolonego w trakcie trójstopniowego kursu Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. Po pięciu latach 500 osób legitymuje się takim przeszkoleniem. Tymczasem osób uprawnionych do nadzoru nad pracami antykorozyjnymi jest 20. Nie oznacza to, że nie są potrzebni. Po prostu nie są wymagani. Jeśli więc mówimy o potrzebach rynku, to musimy mówić o stosownym ustawodawstwie. Gdyby np. cynkowanie wymagało obecności certyfikowanego specjalisty do nadzoru, to każda ocynkownia już by go miała. Często nie chodzi nawet o wielkich specjalistów, ale o ludzi przyzwoicie przeszkolonych. Są ośrodki, które kształcą poza uczelniami, np. Kontrakor i podobne.

- A. Brandt: - W pierwszej kolejności potrzebna jest kadra szkoleniowa: na wydziałach chemicznych uczelni technicznych muszą powstać zespoły specjalistów, którzy mogą kształcić na innych wydziałach, przede wszystkim na budownictwie i budowie maszyn. Ludzie o wysokich kwalifikacjach, eksperci w dziedzinie korozji to wyższy poziom. Wcześniej jest brak tej wiedzy elementarnej u projektantów i wykonawców, który skutkuje powszechnym lekceważeniem problemu.

- Z. Miodowski: - Skąd wiemy, że szkolnictwo podupadło? Na konferencjach i spotkaniach mamy dziesiątki ludzi wykształconych, świetnie zorientowanych w temacie. Czyli możliwości kadrowe są.

- A. Gerymska: - Sądzę, że problem nie leży na desce projektanta, bo są tacy specjaliści, którzy potrafią zaprojektować i dobrać odpowiednią ochronę. Problem leży w sferze ekonomicznej. Jeżeli wprowadzimy dodatkowe godziny na uczelniach, to czy coś się zmieni? To chyba nie jest sedno sprawy.

- A. Baraniak: - Niestety, mogę wskazać specyfikacje techniczne opracowane przez poważne biura, w których pełno absurdów.

- A. Brandt: - Dzisiaj dużo mówimy o kształceniu ustawicznym. Już w latach

70-tych dyskutowano, czy ma być politechnika czy uniwersytet techniczny, który powinien przede wszystkim rozwijać intelektualnie, a kwalifikacje należy pogłębiać w praktyce. To odpowiada także na rynkowy przymus kilkakrotnej zmiany zawodu w życiu. Dzisiaj powstają uniwersytety techniczne, może to pomoże rozwiązać tę sprawę. Absolwent z dobrym podkładem teoretycznym będzie pogłębiał wiedzę na studiach podyplomowych i kursach. W szkołach niepublicznych nie widzimy na razie wsparcia, bo kształcą one przede wszystkim tanio, prawie beznakładowo. Ale gdyby był rynek na specjalistów, to takich kursów organizowanych i przez instytuty uczelniane, i szkoły prywatne powstałoby więcej. Dziś młody człowiek po specjalności ochrony przed korozją gdzieś ginie, handluje farbami do ścian itd.

Z Państwa uwag wynika, że jednak możliwości kształcenia są, ale zależą w dużym stopniu od rynku, od zapotrzebowania. A tu mamy tego "słonia w menażerii", jakim są zamówienia publiczne. Projektant musi zaproponować projekt tani w realizacji. Analizy kosztu życia obiektu nie wykonuje się, za zły wybór ochrony na ogół nikt nie odpowiada. Czy wymuszanie tanich ofert jest przyczyną czy skutkiem słabości antykorozji?

- A. Baraniak: - Nie zgadzam się z pierwszą uwagą. Kształceni są chemicy - korozjoniści, tylko dla nich nie ma pracy z uwagi na koszty. Natomiast nie są kształceni ci inżynierowie, którzy w efekcie parają się korozją, a więc projektanci, inspektorowie nadzoru, konstruktorzy w przedsiębiorstwach inwestora itp.

- L. Augustynek: - Jeżeli doszliśmy do wniosku, że nie jesteśmy dobrze zamocowani jako grupa zawodowa, nie mamy właściwych regulacji, jeżeli nie mamy innych dokumentów jak aprobaty techniczne

IBDiM, a w niektórych przypadkach ITB, to każdy ma takie samo prawo głosu jak specjalista antykorozji, a najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy mają pomysł na najtańsze rozwiązanie. Prawo zamówień publicznych nie tylko preferuje tanie technologie, preferuje także tych, którzy mają tupet by przeforsować najtańsze z tanich. Brak ekspertów umocowanych prawnie, niestety, im sprzyja. Np. wyobraźmy sobie, że mamy zbiornik na paliwo i przez UDT nie jest wymagana aprobata ITB na wykonanie wnętrza. Zamiast stosować drogi laminat epoksydowy, który ma własności antystatyczne, mielibyśmy użyć farby epoksydowo-bitumicznej w cenie 1/5 albo 1/10 laminatu. W tej sytuacji z góry wiadomo, co zostanie wybrane.

- A. Baraniak: - Zauważmy, że głównym źródłem informacji o bieżących możliwościach technologii dla projektanta są handlowcy z firm. Projektant opiera się praktycznie na ich wiedzy, nie zawsze adekwatnej do problemu danej konstrukcji. Postulat taniości skutkuje tym, że chociaż koncerny mają setki rodzajów wspaniałych farb i powłok, to na rynku praktycznie są cztery najtańsze wyroby, przeznaczone do masowej produkcji. One tylko są proponowane, projektant nawet nie wie o innych i nie stara się dowiedzieć, ponieważ nie są mu znane teoretyczne aspekty konieczne do uwzględnienia przy doborze systemu malarskiego.

- T. Nowakowski: - To, że wygrywają projekty nie do końca satysfakcjonujące firmy zajmujące się profesjonalnie zabezpieczeniami antykorozyjnymi podyktowane jest często warunkami prawno-ekonomicznymi. W przypadku przetargów publicznych, w których najczęściej cena jest czynnikiem decydującym o wyborze danego projektu powoduje to, że projektant aby wygrać przetarg zmuszony jest szukać rozwiązań najtańszych, a nie optymalnych w danej sytuacji.

- Z. Miodowski: - Ostatnio sam byłem inwestorem: wybraliśmy do naszej jednej 300-tonowej hali, drugiej 1400-tonowej najdroższe systemy antykorozyjne, jakie mogą być do takiego projektu. Ponieważ budujemy obiekty na 40 lat, zastosowaliśmy systemy duplex, nie tylko cynkowanie. Dobrze wiemy, że to się opłaci.

- L. Augustynek: - Najczęściej jednak mamy do czynienia z zamianą technologii tanich, ale dobrych na technologie jeszcze tańsze, np. z zamianą powłok metalizacyjno-malarskich na malarskie. Ponieważ brak umocowania prawnego, to każdy na tym etapie projektu może być panem sytuacji. Ekspert tu nie jest potrzebny, nikt go nie chce, potrzebna jest opinia dostawcy farb podparta opinią wykonawcy. Tu chodzi o kwoty na tyle znaczące, że stanowią o rentowności przedsiębiorstw wykonujących całe zadanie, w którym antykorozja stanowi 1,5-2% kosztów.

Jeżeli solidnie policzymy wszystkie etapy od projektu do wmontowania, to się okaże, że te "przystawki" oceniane na kilka procent urastają do ponad 140% wkładu samej wytwórni konstrukcji. Lekceważenie dla twórców tych "przystawek" nie jest więc zasadne.

- A. Baraniak: - Do tego należy doliczyć jeszcze tzw. ratę konserwacji. To jest źródło dużych kosztów.

- Z. Miodowski: - Jako optymista nie mogę nie zauważyć, że w programach drogowych i autostradowych stosuje się jednak bardzo dobre zabezpieczenia,

najlepsze i najdroższe systemy antykorozyjne. Bariery są ocynkowane, słupy do osłon akustycznych zabezpieczane duplexowo.

- W. Milewski: - To dlaczego po roku trzeba te osłony dźwiękochłonne wymieniać? Słucham Państwa z uwagą i z większością wypowiedzi się zgadzam. Najważniejsza jest świadomość inwestorów. Ja bym się nie upierał, żeby każdy projektant miał skończony kurs czy wykształcenie antykorozyjne. Ważne, by wiedział, jakie to istotne. Mówimy antykorozja taka czy inna, ale trzeba wiedzieć do czego jest przeznaczona. Czy to jest obiekt na dwa lata, czy most na 50 czy sto lat. Inwestor takiego mostu musi wiedzieć, jakie koszty będzie ponosił użytkownik w przyszłości.

Dochodzimy w ten sposób do kolejnego problemu jakim jest trwałość obiektu, która nie zawsze z punktu widzenia decydenta wydającego publiczne pieniądze jest na pierwszym planie: chce się on wykazać by wygrać najbliższe wybory. Czy istnieje sposób na zmianę tego rodzaju filozofii? Może także do budownictwa trafia idea "zużyj i wyrzuć", znana z niektórych gałęzi produkcji rynkowej np. agd, czy motoryzacji?

- L. Augustynek: - Być może takie podejście zdarza się w budownictwie przemysłowym, ale obiekty inżynierskie projektuje się na wiele dziesięcioleci. Każdy inwestor nastawiony jest na sukces. Tym sukcesem jest zameldowanie o wykonaniu zadania. Utrapieniem centralnego wydziału GDDKiA w latach 2000-2003 były bardzo poważne firmy prześcigające się w oferowaniu kawałków dróg na poziomie 20% kosztorysu inwestorskiego.

- A. Brandt: - Jedną z istotnych chorób w przetargach jest hasło "zaprojektuj i zbuduj". Najpierw się wygrywa określoną ceną, a potem projektuje. Nie ma projektu, jest przetarg i potem się szuka tanich technologii, tanich materiałów.

- A. Baraniak: - Ale można przecież zakwestionować cenę, wykazać, że nie odpowiada ona w ogóle realiom wykonania. Kiedy tunel pod Gdańskiem wygrała firma oferująca najniższą cenę, przegrywający ceną koncern hiszpański zaprotestował dowodząc, że za te pieniądze nie da się wykonać pracy. Nic to w konsekwencji nie dało, ale chodzi o sam fakt zwrócenia uwagi na nierealne koszty.

Jeśli wyobrazimy sobie fachowca wysokiej klasy, bardzo dobrze świadomego znaczenia korozji, który nagle zostaje urzędnikiem ministerialnym, to ta jego ideowość zawodowa nagle legnie w śmietniku, bo on ma robić szybko, tanio i byle jak. To z jego punktu widzenia będzie zachowanie racjonalne. Jedyną radą jest chyba to, by niezależnie od tego, jakie ten ktoś ma motywy, działały takie warunki prawne, by pewnych rzeczy po prostu zrobić nie mógł.

- A. Gerymska: - Odpowiednie zapisy prawne poprawią i szkolnictwo i przetargi.

- A. Baraniak: - Co do tworzenia prawa, podam przykład. Kolega dr W. Sokólski, który jest wybitnym specjalistą ochrony katodowej, przygotował świetną prezentację na ten temat, ile można z niej skorzystać w gospodarce i po długich staraniach dostał się z nią do wicepremiera Waldemara Pawlaka. Te wysiłki nic nie dały, ponieważ odpowiedź była jedna: to są sprawy inwestora, my niczego nie możemy. A przecież chodziło właśnie o zainicjowanie zmian w prawie, istotnych z punktu widzenia państwowego.

- A. Gerymska: - O ile wiem, nie ma obecnie przepisów w polskim prawie, które by narzucały rozwiązania antykorozyjne. Ale jest norma PN-EN 1090-2, która jest normą zharmonizowaną z dyrektywą budowlaną, a od 1 lipca 2012 r. musi być stosowana w konstrukcjach stalowych. Normy techniczne, jak wiadomo, nie są obligatoryjne, ale normy zharmonizowane z dyrektywą budowlaną funkcjonują inaczej. Są to normy obowiązkowe, należy je stosować, poziom bezpieczeństwa opisany w tych normach powinien być wymaganym wykładnikiem inwestycji. Należy zwrócić uwagę na fakt, że wspomniany poziom bezpieczeństwa odpowiada stosowanemu w Europie. Dlatego powinniśmy dążyć do spełnienia wymagań tej normy, włączając w to wymagania dotyczące zabezpieczeń antykorozyjnych. W normie znajdziemy cały rozdział poświęcony zabezpieczeniu powierzchni. To zabezpieczenie uzależnione jest od założonej trwałości konstrukcji. Norma PN-EN 1090-2 zawiera normatywny załącznik F "Zabezpieczenie przed korozją" z wymaganiami i wytycznymi. To jest bardzo dobra podstawa, na której można budować prawo dotyczące walki z korozją.

- A. Brandt: - Wracając do wątku decydentów: nawet premier się wyraził w ten sposób, że budując taniej można zbudować więcej autostrad, a więc widać jakie tu są priorytety. Gdyby jednak odejść od zasady "zaprojektuj i zbuduj" i odłączyć projektowanie od wykonawstwa, to sprawa kosztów stałaby się jaśniejsza.

- T. Nowakowski: - W Polsce nadal jeszcze obowiązuje obiegowa opinia, że mamy dużo do odrobienia po czasach PRL-u.

Zasada: zrobić jak najwięcej i jak najtaniej, szczególnie w środowisku decydentów wydających środki publiczne jest wciąż aktualna.

- A. Baraniak: - Kto decyduje o zabezpieczeniu antykorozyjnym obiektu? Projektant. Jeżeli projektant pisze wyraźnie, jakie typy farb wchodzą w skład systemu malarskiego i jakiej grubości warstw, to wykonawca nie może wprowadzać dowolnych zmian.

Ale w praktyce następują różne sytuacje, w których wykonawca powinien sygnalizować inwestorowi konieczność zmiany technologii na lepszą, sugerować rozwiązanie projektowe. Nie robi tego. Czy zachowuje się racjonalnie?

- L. Augustynek: - Racjonalnie.

- A. Gerymska: - Ja bym jednak wróciła do rozwiązań prawnych. Urząd Dozoru Technicznego zajmuje się dozorem nad maszynami i urządzeniami z punktu widzenia bezpieczeństwa technicznego. Od czasu ustawy o dozorze technicznym z 1961 r. mamy jeden z najlepszych systemów dozoru na świecie. Przymus prawny działa tu w sposób jak najbardziej pozytywny, korzyści można wyliczyć. A przecież w robotach antykorozyjnych chodzi o to samo: o bezpieczeństwo konstrukcji, a nie wyłącznie o kwestie estetyczne, czy o wymysły projektantów. To jest najlepsze przesłanie dla prawnego rozwiązania tej kwestii. Nie wierzę w ideowe zachowania inwestorów.

W statucie spółki publicznej jest zapisane przede wszystkim, że głównym celem takiej spółki jest najwyższa efektywność i zysk netto. To jest założenie bardzo mocne, z tego zarząd jest rozliczany przede wszystkim.

- W. Milewski: - Ale w takim razie kto odpowiada za to, że nie bierze się w ogóle pod uwagę kosztów eksploatacji? Administracja państwowa dysponuje publicznymi pieniędzmi. Tak samo publiczne pieniądze są wydawane na eksploatację obiektów infrastruktury, ich konserwację i remonty. Już 25 lat temu interweniowałem w UDT, zwracając uwagę na sprawy korozji. Otrzymałem odpowiedź, że "korozję uwzględnia projektant dając naddatek wymiarowy".

- A. Brandt: - Bardzo pożyteczne byłoby, gdyby na projekcie podpisywał się także specjalista od zabezpieczeń korozyjnych, dając tam, powiedzmy, numer swoich uprawnień zawodowych. Nikt nas do takiego udziału nie dopuszcza. Pod projektem podpisują się bhp-owcy, strażacy, dlaczego nie my? Kto powinien o tym zdecydować? Potrzebny jest kolejny przepis, na którego wprowadzenie nie ma pogody, bo są to kolejne pieniądze, które trzeba wydać na specjalistę.

Jak z tego wynika, zachowania firm wykonawczych są racjonalne, a więc przyczyny słabości nie leżą po ich stronie. Ich zachowania to tylko skutki.

- L. Augustynek: - Firmy, nawet bardzo duże, zaliczają tzw. wpadki, nie tylko w zabezpieczeniach antykorozyjnych. Firmy tracą marki, inwestorzy stają się obiektem kpin. W skrajnych przypadkach, gdyby inwestorzy chcieli, mogliby umieszczać te firmy na czarnych listach i ich egzystencja w Polsce byłaby utrudniona. Czyli są możliwości presji. Byłoby wskazane szersze nagłaśnianie złych praktyk, także w prasie fachowej. Jeżeli ktoś nie płaci podwykonawcom, jeżeli niesolidnie wykonuje roboty, jeżeli używa niewłaściwych zabezpieczeń, to trzeba to wskazać. Czy np. nie warto przyjrzeć się Mostowi Średnicowemu w Warszawie? (przykryto korozję płachtami reklamowymi zamiast remontować).

Samo środowisko nie działa: były przypadki drastycznych zachowań wśród podwykonawców, którym nie zapłacono za wykonaną pracę. Nikt nie przestał podawać ręki tym, którzy moralnie są odpowiedzialni za takie skutki. Mamy tu do czynienia z fikcją etyczną. Okazuje się, że można nie zapłacić komuś, kto wykonał solidną robotę.

- Z. Miodowski: - Nie przesadzajmy, nie jesteśmy dzikim krajem. Kiedyś przy jednej z naszych inwestycji Niemcy (z grupy kapitałowej), którzy nie czuli się tu pewnie proponowali zatrudnienie firmy niemieckiej w Polsce. Ale po dokładnej analizie oni sami przyznali, że z taką firmą szłoby gorzej, niekonieczne drożej. W Polsce wykonawcy jednak przy dobrze ułożonym kontrakcie są sojusznikiem inwestora. Naszym kryterium przy tym kontrakcie nie była tylko cena, lecz termin realizacji.

Nie chodzi o to, że wykonawcy źle pracują. Problemem są przypadki, kiedy świadomie przyjmują rozwiązanie złe, nieoptymalne i posłusznie je wykonują. Oni są blisko praktyki, dysponują pożyteczną wiedzą, mimo to nie interweniują.

- T. Nowakowski: - Często od wykonawcy oczekuje się udzielenia gwarancji na wykonane zabezpieczenie antykorozyjne, na wybór którego najczęściej nie ma wpływu. W takiej sytuacji może on zwrócić się do producenta farb z wnioskiem o udzielenie gwarancji na dany system. Zazwyczaj gwarancja jest udzielana, jednak producent może odmówić jej udzielenia

jeśli stwierdzi błędy w zaprojektowanym zabezpieczeniu. W takiej sytuacji najczęściej producent pomaga proponując odpowiedni system. Wykonawcy mogą także zasugerować projektantowi gotowe rozwiązania sprawdzone przez nich już wielokrotnie, jednak potrzebują jego akceptacji.

- A. Baraniak: - Jeśli mówimy o wykonawcach, to przyjrzyjmy się firmom wyspecjalizowanym tylko w antykorozji. Jeszcze dziesięć lat temu istniały firmy bardzo dobrze wyposażone w sprzęt, z dobrymi fachowcami. Ale koszty pracy tak wzrosły, że prezesi firm zmusili część majstrów czy brygadzistów do przejścia na działalność gospodarczą. Z czasem te małe firemki stały się samodzielnymi firmami i nie integrują się z dawną firmą - matką. Zdarza się, że magazynier zakłada własną firmę, wynajmuje ludzi, staje do przetargu. Firma profesjonalna przegrywa z takim tworem, bo generuje większe koszty, a na jakość pracy nikt nie zwraca uwagi.

- A. Brandt: - To zjawisko powszechne: konieczność zbijania kosztów spowodowała atomizację budownictwa. Na wielkie budowy typu Stadionu Narodowego przyjeżdża po kilkaset firemek. Takie przedsiębiorstwo nie jest w stanie zatrudnić prawdziwych specjalistów, nadzoru, zaopatrzyć się w sprzęt na odpowiednim poziomie.

- A. Gerymska: - W tych firmach często pracują ludzie coraz gorzej wykształceni nawet na poziomie podstawowym i zasadniczym. Przecież poziom nauczania przedmiotów ścisłych bardzo się obniżył.

Czy sądzicie Państwo, że szacunek dla regulacji unijnych nieco ratuje sytuację? Złe zabezpieczenia antykorozyjne naruszają unijną zasadę zrównoważonego rozwoju, gwałcą zasadę konieczności stosowania BAT, hamują innowacyjność. Argumenty tego rodzaju powinny działać zwłaszcza na decydentów.

- A. Brandt: - Można powiedzieć, że po wiekach opóźnień i zaniedbań w Polsce narasta jednak świadomość obywatelska. Rośnie świadomość społeczna i odpowiedzialność. Obserwuję to porównując z latami początków mojej pracy zawodowej. Społeczeństwo obywatelskie powoli powstaje, to jest na pewno proces sprzyjający przyjmowaniu zasady zrównoważonego rozwoju.

- L. Augustynek: - Takie podejście holistyczne może cechować ludzi z bardzo bogatym doświadczeniem, zwłaszcza też z dorobkiem naukowym. Nie mogę tego powiedzieć o sobie, a w branży antykorozyjnej - sądzę, że możemy liczyć tylko na siebie i trzeba się oswoić z tą sytuacją, że jeżeli sami nie znajdziemy odpowiednich furtek dojścia do świadomości decydentów, do prawodawstwa, to nikt nam w tym nie pomoże.

Możliwości dojścia do decydentów politycznych są przez środowisko zdecydowanie niedoceniane. Zła metoda zabezpieczenia to są w okresie eksploatacji znacznie wyższe koszty napraw, konserwacji i remontów. Niekiedy jest to rażąco sprzeczne z zasadą zrównoważonego rozwoju, ponieważ zmuszamy następne pokolenia do nadmiernej eksploatacji zasobów. W najbliższym czasie opublikujemy badania instytutu berlińskiego nad tym, jakie emisje CO2 towarzyszą różnym zabezpieczeniom antykorozyjnym. Z tych badań się okazało, że im gorsza metoda, tym emisja CO2 jest wyższa. Jeżeli te emisje przeliczymy na pieniądze to okaże się, że prawidłowe, długotrwałe zabezpieczenie konstrukcji jest po prostu ekonomiczne. Podobnie jak stosowanie zasady BAT, czyli użycia najlepszej dostępnej technologii. To są ciężkie argumenty za porządną antykorozją. Ja ich dotąd nie słyszałem. Niewiele też mamy krajowych innowacji antykorozyjnych, zwłaszcza finansowanych z funduszy europejskich.

- W. Milewski: - Miałem wziąć udział w dwóch dużych europejskich projektach badawczych dotyczących tych zagadnień. Niestety, oba upadły, nie zostały zatwierdzone. Jest trochę prac krajowych, ale to są projekty usługowe, wycinkowe, bez podejścia kompleksowego.

- A. Brandt: - Zetknąłem się z wieloma dofinansowanymi projektami dotyczącymi wytwórni konstrukcji stalowych. Z nich korzysta się przede wszystkim w celu "dosprzętowienia" czy zreorganizowania produkcji części wytwórni, która służy poprawie jakości i ekologiczności. To są małe kroki, ale ich systematyczne podejmowanie daje dobre efekty. W naszej branży na wielkie, przełomowe wynalazki powstające w Polsce nie ma chyba co liczyć.

Z prawdziwą innowacyjnością to ma niewiele wspólnego.

- A. Baraniak: - Jeżeli proces zabezpieczenia konstrukcji zostanie przeniesiony z placu budowy do wytwórni, to chociaż sama technologia nie jest zastosowana po raz pierwszy, trudno odmówić jej zalet działania innowacyjnego, ponieważ daje znacznie lepsze parametry techniczne, jest mniej inwazyjna dla otoczenia, proces produkcji jest bardziej starannie kontrolowany i lepiej zorganizowany. To bardzo dużo.

- Z. Miodowski: - W naszych cynkowniach przyjęliśmy priorytet, że będąc zakładami świadczącymi usługę najwyższej jakości, będą też neutralne dla środowiska. Zdecydowaliśmy się wprowadzić pewne nowe, opatentowane rozwiązanie, które podniosło koszt o 30%, ale jest to innowacja na skalę branży. Niezależnie od definicji innowacji to rozwiązanie na pewno zasługuje na takie określenie. Przygotowaliśmy się na sytuację, kiedy - być może za kilkanaście lat - będzie ono wymagane.

- T. Nowakowski: - Niektórzy producenci farb mają bardzo dużo do zaoferowania w zakresie innowacyjnych rozwiązań. Nasza firma także. Trudno jest jednak wprowadzić na rynek coś innowacyjnego, bo często produkty te wzbudzają niepewność i obawy zarówno wśród wykonawców jak i biur projektowych.

Z naszej dotychczasowej dyskusji wynika, że najważniejsze, co trzeba zmienić w branży to świadomość decydentów, inwestorów, wykonawców oraz uregulowania prawne. Czy Państwa zdaniem środowisko specjalistów antykorozji jest na tyle silne i dynamiczne, że może być realną siłą kreującą zarówno normalizację jak i przepisy prawne i wymagania oraz wpływać na świadomość społeczną?

- A. Baraniak: - Polskie środowisko korozyjne jest reprezentowane w Komitetach Technicznych PKN (CEN) do każdej grupy norm związanych z antykorozją. Każda norma jest konsultowana i mamy realny wpływ na jej tworzenie. Tylko w Unii Europejskiej normy nie są dokumentami obowiązującymi. Co zaś do przepisów prawa, to tym się zajmuje Sejm.

- A. Gerymska: - Padło pytanie, czy istnieje taka grupa, która mogłaby mieć wpływ na tworzenie przepisów prawa. Ja uważam, że taka grupa jest, tylko wymaga zaangażowania wszystkich. Pan profesor Milewski walczy o poprawę przepisów od wielu lat. Dobrze wiadomo, jak ciężko to idzie. Ale jestem przekonana, że wymagania zawarte w normie o PN-EN 1090-2 będą podstawą do zmian w pożądanym kierunku.

- W. Milewski: - Kiedy rozmawiam na te tematy (ostatnio w Instytucie Badawczym Dróg i Mostów) to słyszę, że wszystko, co dotyczy budownictwa, a więc i nasza problematyka, musi być zawarta w Prawie budowlanym. Artykuł 14, który wymienia różne specjalności należałoby uzupełnić o specjalność antykorozyjną. Ale Polska Izba Inżynierów Budownictwa i pozostałe izby budowlane, niestety, nie popierają tego. Otrzymuję odpowiedź: przestańcie domagać się wpisania takiej specjalności technicznej, bo nie dacie rady. To się wiąże z uprawnieniami budowlanymi. Próbujmy więc zmienić Prawo Budowlane tak, żeby tę korozję tam wprowadzić, ale żeby nie łączyła się ona z uprawnieniami inżynierów budownictwa.

Wszystko, o czym mówimy wynika z praprzyczyny, jaką są menedżerowie firm związanych z antykorozją. Ich zerowa świadomość samorządowa nie pozwala im stworzyć na tyle silnych grup reprezentujących to środowisko, aby miały siłę przebicia. To oni powinni inspirować porozumienie, wiedzieliby, że trzeba się zjednoczyć, nawet wyłożyć jakieś środki, by zgromadzić potencjał intelektualny i pewien katalog argumentów do stworzenia prawa takiego jak należy. Po stworzeniu takiego prawa, mając silny lobbing można naprawdę skutecznie działać. Mamy podobne przykłady z innych państw. Jeżeli tego się nie uda zrobić, to będziemy ciągle mówić o tym samym.

- W. Milewski: - Zgoda, wszystko zależy od świadomości, w tym przypadku menedżerów. Ale strona inwestora jest nie mniej ważna: to inwestor powinien decydować o całości budowy również w czasie jej eksploatacji i ponosić koszty tej eksploatacji. Tak nie jest. "Cykl życia" obiektu pozostaje pustym hasłem.

- L. Augustynek: - Może potrzebne są spektakularne porażki inwestycyjne. One zwróciłyby uwagę na niedostatki branży.

- A. Brandt: - To samo usłyszałem po tym jak spaliła się hala w stoczni gdańskiej kilkanaście lat temu i zginęło kilka osób. Kolega z branży przeciwogniowej powiedział: wreszcie ktoś nas usłyszy. Gdyby się więc jakiś most zawalił z powodu korozji, to może nastąpiłoby przebudzenie. Oby to nie było potrzebne.

Czym może grozić brak reakcji środowisk fachowych na regulacje zewnętrzne pokazuje przykład energetyki: w każdym państwie energetyka i przemysł emitujący CO2 wspólnie z władzami tworzy lobby działające na Unię Europejską w kierunku złagodzenia Pakietu Energetyczno-Klimatycznego. Tylko w Polsce potężna energetyka nie jest w stanie wyłuskać drobnej kwoty na lobbing w Brukseli. Polski rząd nie ma tu wsparcia i inspiracji w branży energetycznej. A przecież szczególnie dla polskiej gospodarki ten pakiet jest śmiertelnym zagrożeniem. Czy nie podobnie, choć na mniejszą skalę, jest w naszej branży antykorozyjnej?

- T. Nowakowski: - Oczywiście, zawsze pojawia się kwestia kosztów, a nasza branża dysponuje skromniejszymi kwotami w porównaniu z energetyką. Ciągle mówimy o braku świadomości korozyjnej, ja jednak zaobserwowałem, że mamy coraz więcej świadomych fachowców, chociaż czasem unikających trudnych rozstrzygnięć. Często świadomie wybierane jest początkowo tańsze rozwiązanie, które jednak wymaga w późniejszym czasie większych nakładów finansowych. Takie podejście pozwala co prawda na rozłożenie kosztów w dłuższym horyzoncie czasu, nie oznacza jednak, że jest ono w ujęciu całościowym tańsze od rozwiązań innowacyjnych.

Produkcja roczna szeroko rozumianej branży konstrukcji stalowych wynosi ok. 15 mld zł. To nie jest mało, nie jest to branża uboga, jakby wynikało z Pana uwagi. Tę branżę stać na wiele pożytecznych przedsięwzięć, także lobbystycznych.

- W. Milewski: - Jeżeli mówimy o pieniądzach, to zawsze staraliśmy się uświadamiać decydentom, że chodzi o 25 mld zł rocznie. Tyle tracimy z powodu korozji.

Argumentem też może być prestiż. Ta mała branża (co sami Państwo podkreślacie) może się wzmocnić autorytetem przedstawicieli nauk podstawowych: przecież badania związane z korozją prowadzi się na uniwersytetach, w instytutach chemicznych, fizycznych i nie tylko. Narodowe Centrum Nauki oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju dysponują już setkami milionów zł na projekty badawcze. Tam można by także znaleźć oparcie w sensie konkretnych funduszy na badania, które na pewno wzmocniłyby pozycję antykorozji w Polsce. Jeżeli mówimy więc o możliwościach stworzenia pewnego lobbingu antykorozji, to wszelkie dane, by on zadziałał zarówno jako czynnik oddziaływania na prawodawcę, jak na świadomość uczestników procesu inwestycyjnego, czy na system przygotowania i szkolenia oraz nadawania uprawnień zawodowych, już mamy. Są to wystarczające siły do przerwania tego nieszczęsnego ciągu przyczynowo-skutkowego zaniedbań antykorozji.

Dziękujemy za rozmowę.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Straty korozyjne w Polsce - przyczyny niezadowalającego postępu, skutki, konieczne działania

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!