Restrukturyzacja zatrudnienia albo upadłość - przed takim wyborem stanęła ISD Huta Częstochowa. Właściciele zakładu w ciągu czterech lat dołożyli do niego miliard złotych i właśnie powiedzieli: Stop. Co stanie się z prawie 3 tysiącami hutników?
- To oni właśnie postawili kombinatowi ultimatum: jeśli ISD Huta Częstochowa nie zacznie na siebie zarabiać, realna stanie się groźba upadłości. Fakty są takie, że miesięcznie właściciele wydają na pomoc dla zakładu około 20 mln zł - wylicza Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska. - Przez ostatnie cztery lata, czyli od momentu, gdy zakład odnotowuje straty, dołożyli około miliarda złotych.
Faktycznie, kłopoty zakładu zaczęły się wraz z kryzysem pod koniec 2008 r. Huta straciła zamówienia, stoczniowy rynek zbytu, średnia produkcja spadła do poziomu 30 proc. Dwa lata temu pojawiły się dodatkowe problemy: awaria transformatora w stalowni spowodowała, że zakład nie dotrzymał terminów zamówień, a niektóre z nich zostały anulowane. - Koszty obcięto już wszędzie, gdzie się da, ale pozostał problem przerostu zatrudnienia - tłumaczy Łęski.
ISD Huta Częstochowa nie może przeprowadzić restrukturyzacji zatrudnienia. Przeszkodą jest pakiet socjalny wywalczony przez związkowców w 2005 r. podczas prywatyzacji przedsiębiorstwa. Obecnie pracuje w nim około 3 tys. osób i większość z nich jest objęta gwarancjami niezmienności płacy, stanowiska i zatrudnienia do października 2015 r.
Z analiz, które właściciel huty kilkakrotnie zlecał firmom konsultingowym, wynika, że aż tylu ludzi w zakładzie nie jest potrzebnych. O ilu jest za dużo? Ponad tysiąc. Zarząd niejednokrotnie zachęcał pracowników do dobrowolnych odejść w zamian za hojne odszkodowania, ale skorzystali z tego nieliczni.
- Faktycznie, podejmowane były próby rozwiązania tego problemu. Tym razem jednak sytuacja jest krytyczna - alarmuje Łęski. - Właściciele dali trzy miesiące na przeprowadzenie restrukturyzacji. Jeśli zakład się z tym nie upora, czeka go upadłość. Dziś zarabia tylko walcownia, gdzie pracuje około 1200 osób.
Stalownia stoi, bo bardziej opłaca się sprowadzać wsad z Alczewska, niż produkować go w Częstochowie - różnica na tonie to około 300 zł. A w stalowni jest zatrudnionych około 340 hutników. ISD Polska szuka nabywcy na stalownię, trwają rozmowy z potencjalnym inwestorem, ale jaki będzie ich rezultat, nie wiadomo.
- Żeby ISD Hutę Częstochowa uratować, powinna odejść z niej blisko połowa pracowników. Jeśli nie uda się tego przeprowadzić, pracę stracą wszyscy - mówi rzecznik. - Nie ma złudzeń, sytuacja na rynku się nie poprawi.
ISD Polska poinformowała o sytuacji związki zawodowe i poprosiła o przygotowanie propozycji, jak rozwiązać problem bez łamania zapisów pakietu socjalnego. - Nie ma wątpliwości, że sytuacja jest trudna, bo dokumenty nie kłamią - przyznaje Andrzej Gwiazda, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników z ISD Huty Częstochowa. - W poniedziałek usiądziemy do rozmów.
O trudnym położeniu zarząd ISD Huty Częstochowa zawiadomił już władze miasta i urząd pracy. Po piątkowym spotkaniu prezesa Anatolija Fediajewa z prezydentem Krzysztofem Matyjaszczykiem magistrat wydał komunikat: "Władze miasta przedstawiły możliwości pomocy dotyczące np. ewentualnego rozłożenia na raty zaległości w podatku od nieruchomości i opłat za użytkowanie wieczyste oraz wykorzystania z myślą o pracownikach Huty wszystkich możliwych instrumentów aktywizacyjnych i osłonowych Powiatowego Urzędu Pracy w Częstochowie".
Zobacz także:
Huta Częstochowa - jest lepiej, ale wciąż nie dobrze
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Widmo upadłości krąży nad częstochowską hutą