Zaproszenie do przejęcia tłoczni profili dostał nie tylko Yawal, ale także inni inwestorzy, m.in. Kęty.
— Spodziewam się, że zaproszenia do udziału w ewentualnej transakcji zostały wysłane do wszystkich podmiotów, które wcześniej się nami interesowały — mówi Grzegorz Wojciechowski, członek zarządu Finalu.
Spółka od lat pozostaje pod skrzydłami banków. Najpierw z przedsiębiorstwem próbował coś zrobić Bank BPH, jednak wielomiesięczne negocjacje z Yawalem zakończyły się fiaskiem. Sprawa wróciła, gdy po bankowej fuzji tłocznia profili trafiła do Pekao.
Kto byłby zainteresowany kupnem Finalu?
— Nie komentujemy tej sprawy — mówi Zbigniew Paruch, rzecznik Kęt.
— Jesteśmy tylko częścią międzynarodowego koncernu, więc takie decyzje są podejmowane przez wyższe instancje. A prezes jest za granicą — wyjaśnia Halina Pieczonko, przedstawicielka Sapy.
Na pewno kupnem zainteresowany jest Yawal. Piotr Knapiński, prezes firmy, przyznał to w rozmowie z "PB" już kilka dni temu. Yawal mniej więcej rok temu zdobył około 72 mln zł właśnie na akwizycje. Jednak pieniądze cały czas leżą na kontach, dając marną stopę zwrotu. Tak przynajmniej uważa Edmund Mzyk, kontrolujący ponad połowę kapitału Yawalu. Przed trzema tygodniami dał on prezesowi miesiąc na opracowanie realnej strategii zagospodarowania kapitału z emisji. Zostało więc bardzo niewiele czasu.
Final ma około 100 mln zł przychodów rocznie.
— W pierwszym półroczu mieliśmy niespełna 5 mln zł zysku netto. Drugie półrocze jest w branży zazwyczaj nieco słabsze — podsumowuje Grzegorz Wojciechowski.