Jeszcze nie wszystko stracone. Prezes widzi szansę na duże przejęcie i wywiązanie się z celów emisyjnych.
— W trakcie mojej nieobecności pojawiła się szansa na kupno interesującej nas spółki — twierdzi prezes.
Nazwy nie ujawnia. Przyznaje jednak, że mowa o projekcie sygnalizowanym jeszcze w ubiegłym roku. Chodzi zatem o przejęcie tłoczni profili Final, która ma około 100 mln zł obrotu rocznie. Sprawa jest o tyle ciekawa, że jeszcze niedawno sam prezes twierdził, że ta transakcja praktycznie nie ma szans na realizację. Yawal rozpoczął już nawet budowę nowego zakładu, traktując to jako alternatywę wobec przejęcia.
— Coś się jednak odblokowało. Dostaliśmy propozycję udziału w procedurze sprzedażowej. Odpowiedzieliśmy, że jesteśmy tym zainteresowani. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, kiedy mogłoby dojść do transakcji — wyjaśnia Piotr Knapiński.
Wygląda na to, że to ostatnia szansa, aby zainwestować pieniądze z emisji w Yawalu. Edmund Mzyk zapowiada, że w przypadku braku jasnej koncepcji ich spożytkowania, wrócą do akcjonariuszy pod postacią dywidendy albo skupu i umorzenia akcji.
— Taka jest alternatywa dla akwizycji, ale o tym zadecyduje walne zgromadzenie — przyznaje Piotr Knapiński.
Zapewnia jednak, że w ciągu dwóch tygodni, jakie zostały mu po ultimatum głównego właściciela, przygotuje plan działania i przedstawi go radzie nadzorczej.
Pieniądze uzyskane z emisji dają prawie 12 zł na akcję, przy kursie w okolicy 30 zł. Za te pieniądze dałoby się teoretycznie skupić prawie 40 proc. kapitału Yawalu.